Piotr Niedzielak kontra Unia Europejska
Bliski jest mi pogląd, by nie pozwolić złu, represjom i bezprawiu zanurzyć się w mgle anonimowości. Nigdy za wiele przypominania, kto za co odpowiada. A więc nie tyle izba dyscyplinarna zezwoliła na ściganie karne Igora Tuleyi i zawiesiła go w czynnnościach służbowych, co zrobili to konkretni pracownicy tego nielegalnego gremium: Piotr Niedzialak, Konrad Wytrykowski i Jarosław Sobutka. Rola pracownika izby Piotra Niedzialaka jest szczególna i wyraźnie bardziej znacząca od pozostałych panów izbiarzy. Piotr Niedzialak bowiem:
- był sędzią Sądu Apelacyjnego
- miał najdłuższy staż orzeczniczy
- niegdyś cieszył się uznaniem w swoim wieloletnim miejscu pracy-Sądzie Okręgowym w Warszawie
- był przewodniczącym składu i pracownikiem-referentem sprawy sędziego Tuleyi
Nie wiem jakie relacje pan były sędzia Niedzialak ma z prof. UW dr. hab. Janem Majchrowskim, ale tak sobie myślę, że pracownika naukowo-dydaktycznego Wydziału Prawa i Administracji UW musi męczyć szczera zazdrość. Jak wiemy pan profesor Majchrowski jest szczególnie wyczulony na punkcie swojej ważności. Musi pewnie żałować, że to nie jego osiągnięcia izbiarskie są przedmiotem debaty w Parlamencie Europejskim, będą za chwile podstawą skargi Komisji Europejskiej do TSUE, a na koniec zajmie się nimi właśnie sam Trybunał. Jak na pożałowania godne wypociny zawarte w tekście zatytułowanym „Uchwała” to naprawdę sporo.
Panie Niedzialak, nie każdy by tak potrafił. Nie każdy zdobyłby się na pełną autonomię od własnego intelektu, prawniczej wiedzy i doświadczenia. Zapewne Państwo Polskie (a raczej polski rząd) przymuszone wyrokami TSUE, już wkrótce będzie (niestety) płaciło Panu i pozostałym pracownikom izby dyscyplinarnej najwyższe w historii Polski świadczenia za nic nierobienie . Ale już sobie państwo izbiarze nie poorzekacie. Wstyd zostanie. Będzie się ciągnął za Panem panie Niedzialak długo, bardzo długo.
Swoją drogą, to naprawdę coś, wejść tak z przytupem do historii. Nie tylko jako człowiek z dorobkiem, pozycją i szacunkiem wśród ludzi, który zaprzepaścił to wszystko w imię udziału w nielegalnym z gruntu przedsięwzięciu. Ale przede wszystkim jako autor najbardziej kuriozalnego w historii Polski po 1989 roku psuedorzeczenia, sprowadzającego nadrzędną, konstytucyjnie gwarantowaną pozycję sądów i ich kontrolną role względem prokuratury do roli petenta, który musi uważać, by prokuratora nie urazić i nie powiedzieć bez jego zezwolenia jednego słowa za dużo na jawnym posiedzeniu sądowym poświęconym właśnie kontroli decyzji prokuratury.
Jest to w zasadzie tak żenująco kompromitujące, że trudno wyobrazić sobie pracownika izby Piotra Niedzielaka, nie tylko na powrót pełniącego urząd sędziego, ale także wykonującego jakikolwiek inny zawód prawniczy wymagający profesjonalnej wiedzy i kwalifikacji.
Nie wiem, jak z sędziego z dorobkiem, człowiek staje się pracownikiem izby, wykonującym to czego politycy oczekują. Może tak właśnie? Musi to być chyba bolesne. Miłego oglądania Panie Niedzialak i Państwo izbiarze.