Konkursy sędziowskie do powtórki
Dyskusja na temat przywracania praworządności nabiera tempa niemal z dnia na dzień. Ukazują się kolejne wypowiedzi publicystyczne zawierające propozycje naprawy sytuacji istniejącej w sądach, a będącej następstwem działalności neo-KRS. Klarują się dwa podejścia do tego problematu. Pierwsze zakładające, że konkursy na stanowiska sędziowskie należy bezwzględnie powtórzyć, albowiem były organizowane przed gremium niebędącym tym, o którym mowa w art. 186 konstytucji. Drugie przewiduje pewną formę weryfikacji indywidualnej neosędziów, według kryteriów bliżej niesprecyzowanych, a co istotne – bez konieczności powtórzenia postępowania konkursowego. I właśnie do tej drugiej grupy poglądów należy, jak się zdaje, wypowiedź prof. Dariusza Adamskiego zamieszczona w „Rzeczpospolitej” (3 listopada 2023 r., „Jak naprawić sądy, czyli czas na kolejne kroki”). Autor imponująco stara się wykorzystać stosunkowo ograniczoną przestrzeń do wyłuszczenia swych propozycji. Zrozumiałe, że musi to pociągać za sobą ich ogólnikowość. Prof. Adamski wychodzi więc od nawiązania do swej poprzedniej wypowiedzi odnośnie do naprawy TK, płynnie przechodzi do omówienia miejsca, jakie zajmuje neo-KRS w najnowszym orzecznictwie sądu konstytucyjnego. Następnie wyłuszcza swe propozycje odnośnie do weryfikacji powołań sędziowskich, tak w sądach powszechnych, administracyjnych, jak i w SN oraz NSA. Znajduje jeszcze przestrzeń, by wspomnieć o konieczności uregulowania spraw frankowych, cyfryzacji sądów, odtworzenia komisji kodyfikacyjnych, zreformowania sposobu funkcjonowania biegłych sądowych. A nim postawi ostatnią kropkę, dotyka kwestii zamrożonych uposażeń sędziowskich oraz wieku, w jakim orzecznicy powinni przechodzić w stan spoczynku.
Dwa domniemania
Sam chciałbym się skupić wyłącznie na zagadnieniu związanym z uregulowaniem problemu niewłaściwej obsady sądów w związku z zasiadaniem w ich składach od kilku już lat osób powołanych na stanowiska sędziowskie w sposób rażąco sprzeczny z treścią art. 179 Konstytucji Ma to rzecz jasna związek z działalnością neo-KRS, która wyłoniona ostatecznie w marcu 2018 r. w sposób kolidujący z konstytucją, przeprowadzała przez kolejne lata konkursy na stanowiska sędziowskie na wszystkich szczeblach sądów. Prof. Dariusz Adamski proponuje wprowadzenie dwóch domniemań prawnych. Otóż w odniesieniu do sędziów sądów powszechnych poziomu rejonowego i okręgowego miałoby istnieć założenie, jako by zostali oni powołani w sposób prawidłowy mimo udziału w procesie nominacyjnym neo-KRS. I dopiero obalenie domniemania o ich niezawisłości w określonym zamkniętym terminie powodowałoby skutek w postaci wygaśnięcia stosunku służbowego sędziego na danym stanowisku. Wprowadzenie rzeczonego domniemania autor uzasadnia „niskim prawdopodobieństwem upolitycznienia kandydatów na tym poziomie”. Natomiast problem neosędziów w sądach apelacyjnych, SN, sądach administracyjnych tak wojewódzkich, jak i NSA prof. Adamski proponuje rozwiązać również domniemaniem, ale wektorowo odmiennym. W ich przypadku „domniemywałoby się brak niezależności osób nominowanych przy udziale neo-KRS, chyba że na wniosek zainteresowanego złożony w ustawowo określonym terminie – domniemanie to zostanie obalone”.
Echo uchwały SN
Podstawowy mankament przedstawionej propozycji dotyczy w istocie próby wprowadzenia do systemu sprzecznego z ustawą zasadniczą założenia o możliwości stopniowania niezawisłości sędziowskiej. Pogląd powyższy jest niestety echem jednego z założeń słynnej styczniowej uchwały połączonych izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r. (BSA I-4110-1/20). Sąd Najwyższy w tezie nr 47 uzasadnienia do uchwały uznał, iż sędziowie SN powinni mieć silniejsze gwarancje ochrony swej niezawisłości, co skutkowało sformułowaniem w pkt I rzeczonej uchwały konsekwencji w postaci nieważności postępowania bądź bezwzględnej przyczyny odwoławczej, jeśli w składzie SN będzie zasiadał neosędzia. W przypadku zaś sądów powszechnych (rejonowych, okręgowych, apelacyjnych) udział neosędziego w wydaniu orzeczenia stanowić ma jedynie asumpt do zastosowania testu niezawisłości sędziowskiej, a więc pewnej formy indywidualnej weryfikacji neosędziego. Prof. Adamski stopniowanie niezawisłości sędziowskiej przenosi na wyższy poziom, niż uczynił to SN, gdyż sędziów sądów apelacyjnych zalicza do grupy zasługujących na mocniejsze gwarancje niezawisłości, stawiając ich na równi z sędzia mi SN, stąd objęcie ich drugim z wymienionych domniemań. Tymczasem konstytucja w żadnym ze swoich przepisów nie różnicuje gwarancji ochrony niezawisłości sędziowskiej w zależności od szczebla sądownictwa, na którym swą służbę pełni dany sędzia. Ustawa zasadnicza mówi wyłącznie o „niezawisłości sędziowskiej”, bez jej wartościowania. Nie wiadomo również, dlaczego autor uważa, że w sądach rejonowych i okręgowych istnieje „niskie prawdo podobieństwo upolitycznienia kandydatów na sędziów”, a w apelacyjnych wyższe. Jednak jako zupełnie niezrozumiała jawi się koncepcja założenia niejako a priori braku niezależności osób nominowanych przy udziale neo-KRS do sądów apelacyjnych, wojewódzkich sądów administracyjnych, SN i NSA, która zdaniem prof. Adamskiego mogłaby być obalona przez samego zainteresowanego. Innymi słowy to ci neosędziowie musieliby udowodnić, że są niezawiśli, mimo udziału w ich procesie nominacyjnym upolitycznionej neo-KRS.
Mielizny testowania
Jestem praktykiem, zatem interesuje mnie konkret. W tym wypadku chciałbym poznać ściśle zdefiniowany środek dowodowy, którym weryfikowany mógłby wykazać swą niezawisłość, albo odwrotnie, przeciwdowód wskazujący na jej brak. Prof. Adamski nie przedstawia w tym zakresie żadnej propozycji. Misterna koncepcja domniemań niezawisłości (w odniesieniu do neosędziów sądów rejonowych i okręgowych) oraz domniemania braku tejże (neosędziowie w SA, SN, WSA, NSA) bezwzględnie wymaga wskazania konkretnych kryteriów ich obalenia. Domniemania w systemie prawnym są w istocie fikcjami prawnymi, które obowiązują do momentu ich zanegowania, co zawsze przybiera postać akcji dowodowej. Tymczasem niemal czteroletni okres obowiązywania uchwały styczniowej SN pokazał wyraziście i dobitnie, że praktyka sądowa obiektywnych i konkretnych kryteriów przeprowadzenia testu niezawisłości sędziowskiej nie wypracowała. Sieć powiązań towarzyskich, zawodowych, które decydowały o awansach, przeniknęła system bardzo głęboko. Wielokrotnie zdarzało się też, iż samo podpisanie przez sędziego apelu w obronie praworządności powodowało odrzucenie jego kandydatury przez neo-KRS. Dotarcie i prześwietlenie prawdziwych przyczyn awansu konkretnego neosędziego w ostatnich latach to zadanie częstokroć niemożliwe do wykonania. Stosunkowo łatwo przetestować głośne nazwiska beneficjentów dobrej zmiany. To jednak niewielki procent neosędziów. Sztandarowym przykładem porażki konceptu testu niezawisłości sędziowskiej niech będzie wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 6 lutego 2023 r.(II AKa 190/22), którego lekturę i analizę dedykuję autorowi. Dość wspomnieć w tym miejscu, iż sąd, dysponując niebudzącym wątpliwości głośnym swego czasu zapisem rozmów z komunikatora, wskazujących na ustawienie konkursu na stanowisko sędziego w SO pod konkretnych kandydatów, mimo tego, a stosując nomenklaturę autora, domniemania jego niezawisłości nie obalił, uznając, że wystarczy, iż jest on wystarczająco „przygotowany technicznie” do pracy sędziego. Nie ma żadnych powodów, by zakładać, iż dokonująca indywidualnej weryfikacji neosędziego legalna KRS uniknie opisanych wyżej mielizn testowania. Jest jeszcze jedna kwestia, którą prof. Adamski pomija. Kwestia w moim przekonaniu niezwykle istotna, bo dotycząca deontologii. Otóż weryfikacja neosędziów w oparciu o posługiwanie się domniemaniami co do ich niezawisłości pomija ważki aspekt etyczny. Stanowi bowiem formę indywidualnej weryfikacji neosędziego z pominięciem otwartej formuły konkursu na sędziowskie stanowisko. A przecież nie może być najmniejszej wątpliwości, że konkursy przed neo-KRS odbywały się z rażącym naruszeniem prawa. Zatem konkursami nie były, organ bowiem, który je przeprowadzał, nie był organem, o którym mówi konstytucja. Powyższa konstatacja wynika tak z licznych orzeczeń SN, jak i ETPC oraz TSUE. Skażenie bezprawiem procedury konkursowej powodowało, iż zdecydowanie większa część korpusu sędziowskiego nie brała w niej udziału, chcąc być wierną rocie ślubowania sędziowskiego i zapisom konstytucji. Jedynie zdecydowanie mniejsza część sędziów przedłożyła swój indywidualny interes ponad bezpieczeństwo prawne obywateli. Indywidualna weryfikacja neosędziów byłaby pozorną próbą uzdrowienia systemu, ponieważ odbywając się w zamkniętej formule, uniemożliwiałaby udział w niej innym sędziom. Czy rzeczywiście przedstawiciel Akademii z mojej alma mater, odpowiedzialny przecież za kształcenie przyszłych prawników, w tym sędziów, chce pokazać, iż nie opłaca się być przyzwoitym? Nie opłaca się trwać w stagnacji zawodowej przez osiem lat, stosując się do licznych apeli autorytetów prawnych, w tym naukowych, by nie brać udziału w bezprawnych konkursach? A później obserwować, jak osoby korzystające z tego bezprawia, otrzymują kolejną szansę na zachowanie swojego statusu ?
Tekst ukazał się w “Rzeczpospolitej z 8.11.2023 r.
fws.prezydium@wp.pl
z uwagi na wyświetlające się reklamy utrudniające czytanie tekstu wyłączyliśmy funkcję komentowania (powiązaną z reklamami)
zachęcamy jednak do dzielenia się komentarzami