Główny kadrowy usunięty z MS, a co z jego "odkryciami towarzyskimi"?
Działalność “Kasty” z Ministerstwa Sprawiedliwości przedstawiana jest jako wewnętrzne porachunki między sędziami, którzy podzielili się na zwolenników i przeciwników reformy. Nic bardziej błędnego! Władza od początku wiedziała, że nie uda jej się podporządkować sobie sądów jeżeli nie znajdzie choć kilku sojuszników w samym środowisku, którzy w zamian za szybką karierę i apanaże zgodzą się pójść na współpracę. Głównym kadrowym tak rozumianej dobrej zmiany został powołany na podsekretarza stanu i prawą rękę Ministra w obszarze sądownictwa - Łukasz Piebiak. Będąc wcześniej aktywnym działaczem „Iustitii” miał zapewnić odpowiednie kontakty wśród odpowiednich sędziów. To z całą pewnością on, od sierpnia 2017 do lutego 2018, podpowiadał Ministrowi, w których sądach usunąć prezesów potencjalnie niepokornych i wymienić na ludzi z dużo bardziej giętkim kręgosłupem moralnym. Jestem przekonana, że również on doradził Ministrowi kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa, których potem większość parlamentarna powołała do neoKRS. Organizował wśród sędziów pracujących w MS zbieranie, strzeżonych dziś jak największej tajemnicy państwowej, podpisów, a także wskazał Szefowi, kto będzie “wiernym żołnierzem” jako rzecznik dyscyplinarny szczebla centralnego. Prawdopodobnie sugerował też zaprzyjaźnionym sędziom z neoKRS, kogo poprzeć w procedurze nominacyjnej na wolne stanowiska sędziowskie albo kogo wskazują do awansu lokalni prezesi, wcześniej powołani z jego rekomendacji. Jest naturalne, że ludzie, których namaszczał musieli z jakichś względów wzbudzać zaufanie domniemanego Herszta i mieć podobny jak on stosunek do reformy, do ideałów, do praworządności i Konstytucji oraz do metod, które uznawali za dopuszczalne dla “czynienia dobra”. Oczywiście generalizuję, każdą z tych osób trzeba ocenić indywidualnie z zapewnieniem prawa do obrony. Do tego jednak czasu, na wzór wiceministra, podanie się honorowo do dymisji, byłyby krokiem w dobrym kierunku.