Pod ramię z posłanką Pawłowicz
W ostatnim czasie jesteśmy świadkami zbiorowego rachunku sumienia po tragicznej śmierci prezydenta Pawła Adamowicza i różnych aktów ekspiacji, poprzez bicie się w piersi, najdogodniej - w cudze. W tą ogólną akcję zwalczania m.in. różnych przejawów mowy nienawiści wpisała się też ostatnio KRS (lub raczej: neoKRS), dostrzegając szansę uderzenia w pierś sędzi NSA w stanie spoczynku Ireny Kamińskiej w związku z jej wystąpieniem na konferencji z dnia 14 stycznia 2019 r. „Jak przywrócić rządy prawa?”.
Przyznać należy, że wypowiedź pani sędzi była niefortunna. Chociaż ogólny sens wywodu sprowadzał się do konieczności rozliczenia z łamiącymi prawo środkami wyłącznie prawnymi i w granicach obowiązującej Konstytucji RP, użyte dwukrotnie słowo „zemsta”, w tym w zbitce „ja pragnę zemsty ale …” czy nazbyt dosadny opis zachowań obecnej władzy, przesłoniły wymowę całości przekazu. Osobiście bym jako sędzia nie używał takich słów w wypowiedzi publicznej. W języku polskim wyraz „zemsta” kojarzy się bardziej z osobistą wendettą niż z jakimś legalnym przywracaniem praworządności, a podkreślenie w całej wypowiedzi swoich pragnień pozycjonuje personalny stosunek mówiącego do całej sprawy. Tego typu barokowe formuły erystyczne kiedyś uchodziły sędziom ale od powszechnej krytyki słowa „kasta” wiadomo, że instynkt samozachowawczy nakazuje unikać określeń, które mają pejoratywne zabarwienie semantyczne. Najwyraźniej pani sędzia nie zapamiętała poprzedniej lekcji jak wielki użytek są w stanie uczynić niechętni nam politycy i dziennikarze z zaledwie jednego słowa czy frazy wyrwanej z kontekstu szerszej wypowiedzi.
Takiej okazji nie mogli zaprzepaścić prorządowi publicyści, a w ślad za nimi - sędzia WSA Teresa Kurcyusz - Furmanik (zgłoszona przez środowiska prawicowe) i posłanka PiS Krystyna Pawłowicz. Zwracała zwłaszcza uwagę aktywność tej ostatniej. O tym, że pani poseł znana jest z kontrowersyjnych wypowiedzi i ostrego języka oraz określeń, z których przymiotnik „lewacki” wydaje się subtelnym komplementem, nie trzeba nikogo przekonywać. Sama bywa krytykowana co najmniej za naruszanie standardów w debacie publicznej, osobiście mając jednak całkowicie odmienny pogląd na to co jej wolno, a czego nie wolno w wypowiedziach. Jeśli bowiem zerkniemy na twitterowe konto pani poseł to znajdziemy tam wpisy, nawet z dnia 24 stycznia 2019 r. (data posiedzenie KRS), w których podkreśla sferę wolności wypowiedzi i np. niemożność karania za samo używanie pewnych słów, obejmujących niezgodę na otaczającą rzeczywistość. Przecierałem więc oczy ze zdumienia gdy na forum KRS posłanka Pawłowicz ze świętym oburzeniem zaczęła prezentować dokładnie przeciwny punkt widzenia i stanowczo domagać się przegłosowania ostrego stanowiska KRS, obejmującego żądanie ukarania dyscyplinarnego sędzi Kamińskiej. Nagle się okazało, że zewnętrzna ocena własnych wypowiedzi to jedno ale w odniesieniu do innych osób posłanka oczekuje całkiem odmiennych standardów wolności słowa. Ten głos podchwycili zaraz pozostali, w tym sędziowscy, członkowie Rady. W efekcie KRS jednogłośnie (!) wydała stanowisko, które jest dwa razy dłuższe i bardziej stanowcze niż poprzednia jej uchwała, kwestionująca ministerialne plany finansowania podwyżek dla pracowników sądów m.in. z sędziowskich ryczałtów na dojazdy (zresztą niechętnie wówczas podjęta, wyraźnie pod presją wcześniejszej aktywności samych sędziów). Uzasadnienie wystąpienia Rady praktycznie obliguje rzecznika dyscyplinarnego do skierowania do sądu dyscyplinarnego wniosku o ukaranie. Warto w tym miejscu przypomnieć, że znana nadaktywność polityczna na Twitterze sędziego A. Tomczyńskiego z Izby Dyscyplinarnej SN zaraz po objęciu przez niego urzędu w ogóle nie doczekała się jakiejkolwiek reakcji owego gremium. Jest znamienne całkowite milczenie w tamtym przypadku, przy nadzwyczaj ostrej reakcji w odniesieniu do przypadku sędzi Kamińskiej. Jeśli dodamy do tego jeszcze niedawną uchwałę „koszulkową”, widać, że nowa Rada jest nadzwyczaj wstrzemięźliwa w krytykowaniu aktualnej większości parlamentarnej i związanych z nią nominatów, zarazem dużo bardziej zdeterminowana w pokazowym piętnowaniu sędziów, którzy krytykują obecne zmiany w sądownictwie.
Obecna KRS po raz kolejny potwierdziła tezę, że wybór także sędziowskich jej członków dokonywany nie przez samych sędziów ale przez członków władzy ustawodawczej, jest od strony wykładni systemowej i funkcjonalnej ewidentnie sprzeczny z art. 186 ust. 1 Konstytucji RP. Politycy wybiorą bowiem do niej takie osoby, które nie będą niezłomnie „stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów”, zwłaszcza gdy można je dodatkowo kusić stanowiskami funkcyjnymi w sądach czy różnymi benefitami finansowymi (w obu wypadkach zależnymi od Ministra Sprawiedliwości). Tak skonstruowana Rada traci tym samym zdolność do realizacji jednej ze swoich ustrojowo określonych funkcji gdyż jest wtedy bardziej zainteresowana wspieraniem pozostałych władz w ograniczaniu sądownictwa niż ochroną sądów i sędziów przed ich działaniami.
Można różnie oceniać wypowiedź sędzi Kamińskiej, a nawet wyobrazić sobie krytyczne wystąpienie w podobnej sprawie KRS, aczkolwiek w bardziej wyważonej i zgeneralizowanej formie. Grubą przesadą jest już domaganie się skierowania wobec niej wniosku o ukaranie. Budzi zaś zupełne zdziwienie, gdy sędziowie z nowej Rady czynią to, idąc pod ramię ze zdecydowanie bardziej kontrowersyjną i znaną z ostrego języka posłanką PiS, która nagle objawia się jako strażnik moralności i surowa recenzentka sędziowskich przewinień w zakresie nadmiernej swobody wypowiedzi. Aż chce się wtedy rzec: jaka KRS takie i jej decyzje …