Sędzia w czasie pandemii
Za oknem coraz brzydsza jesień. Brak światła, niskie ciśnienie i inne rzeczy, na które tak powszechnie narzekamy odbierają skutecznie entuzjazm. Ten rok przyniósł do tego wszystkiego jeszcze drugą falę pandemii. Nie ma już chyba nikogo, kto nie ma w gronie znajomych tych, których choroba dopadła. Żyjemy w cieniu wirusa, który nawet jeśli w większości przypadków daje łagodny przebieg choroby, to jednak są także ( coraz liczniejsze) przypadki tragiczne. Nie może dziwić, że coraz więcej osób popada w strach lub przygnębienie. Potęgowane jest ono ograniczeniami, które odbierają lub utrudniają możliwość odreagowania, uprawiania sportu, kontaktu z kulturą czy rozrywką.
Gdzie w tym wszystkim są sądy i sędziowie?
Zdecydowana większość z nas pracuje prawie normalnie. Pomysły zmianowości, ograniczenia jawnych posiedzeń i innych ulepszeń, proponowane z ministerialnych gabinetów, nie wytrzymują konfrontacji z sądową rzeczywistością. Oczywiście sporo spraw jest odraczanych z uwagi na chorobę uczestników postępowania czy sędziów – mam całkiem pokaźne grono znajomych sędziów chorujących lub ozdrowieńców. Generalnie jednak sprawy „idą”. Można zadać sobie pytanie: jak to się dzieje, że mimo zamknięcia wielu dziedzin życia gospodarczego i społecznego, braku sensownych regulacji pracy w czasie epidemii, zmniejszonej obsady urzędniczej, dziesiątkowanej przez izolację lub kwarantannę, wciąż wydajemy dziesiątki orzeczeń w tygodniu, czytamy akta, piszemy uzasadnienia?
Odpowiedź moim zdaniem leży w odpowiedzialności, jaką zdecydowana większość sędziów i pracowników sądownictwa ma we krwi. Zarówno mnie, jak i wielu moich kolegów przeraża wizja zalegających tysięcy spraw, często nieskomplikowanych prawnie, ale niezwykle istotnych dla stron. Dlatego łatamy składy orzekające, zastępując chorych kolegów, dokładamy do przeładowanych już sesji kolejne akta, asystenci sędziów protokołują rozprawy, co nie powinno być w zakresie ich obowiązków, pracownicy biorą na siebie zadania innych, nieobecnych urzędników. Kto nie wierzy – zapraszam do mojego sądu.
Robimy to dlatego, że ślubowaliśmy wymierzać sprawiedliwość. Dlatego, że wiemy jak ważne dla każdego obywatela jest nie tylko kolejne świadczenie socjalne, ale też dostęp do sprawiedliwego, bezstronnego i szybkiego sądu. Większość z nas czuje się w obowiązku, aby w tych trudnych dla wszystkich czasach zasłużyć na wypłacane wynagrodzenie ale też na zaufanie społeczne, którego mimo wszystko nie udało się do końca zniszczyć.
Co dostajemy w zamian?
No cóż … Pensja póki co regularnie jest nam wypłacana. Co do rozrywki, to możemy przecież obejrzeć sobie kolejne odcinki programu „Kasta” . Dla ludzi o mocnych nerwach polecam prześledzenie awansów kolejnych „bohaterów” afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości, członków nowej KRS czy Rzeczników Dyscyplinarnych. W tym samym czasie, kiedy te osoby – nie mające ani etycznych zahamowań, ani fachowej wiedzy czy doświadczenia zawodowego - zostają sędziami Sądów Apelacyjnych, Sądu Najwyższego czy Naczelnego Sądu Administracyjnego, innym odbiera się immunitety, pozbawia możliwości orzekania i obcina wynagrodzenie. Co rusz słychać też pohukiwania o tym, że kolejna część „reformy” wymiaru sprawiedliwości już jest zaplanowana i tylko czeka na dogodny moment. Słyszymy też o skandalicznych decyzjach sądów, które odmawiają tymczasowego aresztowania osób godzących swą działalnością we władze i jedyną słuszną ideologię. Słyszymy o coraz to nowych postępowaniach dyscyplinarnych wszczynanych za rozmaite „ciężkie i rażące” naruszenia prawa lub etyki, polegające na wydaniu jakiejś decyzji czy orzeczenia, które przecież u każdego świadomego zwolennika większości parlamentarnej budzić muszą głębokie obrzydzenie!
Ktoś może zapytać … to po co to nasze wypruwanie sobie żył? Może trzeba zająć bierną pozycję i powiedzieć jak bohater filmu z PRL-u: „sami se róbta”…?
Już odpowiadam: To, że mimo wszystko sądy w tym kraju działają, to nie jest wyraz ani zastraszenia środowiska sędziowskiego, ani wspierania czynem kolejnych plenów partii tylko wyraz odpowiedzialności za obywateli, jaką nałożono na nas dając nam władzę rozstrzygania spraw. Pracujemy – ramię w ramię z naszymi kolegami asystentami i urzędnikami po to, żeby kolejny obywatel doprowadzony na posiedzenie aresztanckie miał szansę stanąć przed niezawisłym i apolitycznym sędzią. Pracujemy po to, żeby kolejny „frankowicz” miał szansę doczekać się sprawiedliwego rozstrzygnięcia jego sprawy. Żeby kolejne dzieci mogły znaleźć prawną ochronę przed pijanym ojcem.
Wielokrotnie powtarzałem moim kolegom takie motto: W walce o praworządność i zasady nie każdy musi wykazywać się heroizmem – wystarczy wykazać się przyzwoitością, po to żeby nie nadeszły czasy, gdy przyzwoitość stanie się heroizmem. Choć mam wrażenie, że ten ostatni warunek konsekwentnie się spełnia, to wciąż namawiam do przyzwoitości rozumianej jako odpowiedzialność i przestrzeganie zasad niezawisłości i sprawiedliwości oraz etyki służby sędziowskiej.