Ta sama Rada, te same wady ...
W ostatnim czasie sędziowie IKNiSP SN wydali kilka wyroków, w których uchylili w części uchwały nowej KRS o przedstawieniu kandydatów na wyższe stanowiska sędziowskie. Obok rozstrzygnięcia konkursu z udziałem M. Nawackiego (I NO 96/19) czy na wolne stanowisko w Sądzie Okręgowym w Łodzi (I NO 63/19), tożsamy los spotkał uchwałę z udziałem W. Żurka i D. Pawłyszcze (I NO 192/19). Uzasadnienia tych orzeczeń (oraz paru wcześniejszych) wydają się na tyle zbieżne, że pozwalają na wysnucie bardziej ogólnych spostrzeżeń co do tego jak nowi sędziowie owej izby zapatrują się na swoją rolę i funkcjonowanie Rady.
Rozpoznawane negatywnie przez nowych sędziów IKNiSP SN są wszelkie zarzuty dotyczące konstytucyjności powołania neoKRS czy ważności jej uchwał, a także wadliwości konkursów do SN w kontekście braku kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. Orzekający są tu w analogicznej sytuacji co uczestnicy postępowania (wszak też zostali powołani na skutek wniosku neoKRS i przy podobnym trybie zarządzenia naboru). Zatem brak im w tym wypadku waloru niezbędnego obiektywizmu. Pomimo tego nie wahają się osobiście rozstrzygać wszelkich tego typu wniosków, które by mogły pośrednio zdelegitymizować od strony formalnej także ich własną obecność w Sądzie Najwyższym. Prezentowaną tu argumentację można pokrótce sprowadzić do stanowiska, że na podstawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 25 marca 2019 r. w sprawie K 12/18 (wydanego przez sędziów z nominacji PiS, w tym tzw. „dublera”), nowy sposób powołania sędziowskiej części KRS uznano za zgodny z ustawą zasadniczą. Zatem kwestionowanie wadliwości ustrojowej owego gremium w postępowaniu z odwołania od uchwały KRS uznać należy za niedopuszczalne. Analogicznie, za materię nie podlegającą kontroli jakiegokolwiek organu sądowego uznano też skuteczność powołania sędziów do neoKRS czy wywodzoną na tej podstawie nieważność jej uchwał.
Ciekawostką pozostaje, że przy rozpatrywaniu odwołań od konkursu do Sądu Najwyższego, sędziowie IKNiSP SN byli w stanie zdobyć się na bezpośrednie zastosowanie Konstytucji RP, z odmową respektowania ograniczającej ich w tym zakresie regulacji ustawowej. W efekcie rozpoznali środki odwoławcze pomimo braku jasnej podstawy normatywnej. Jest to tym bardziej godne odnotowania, że w swoich rozstrzygnięciach nowi sędziowie SN bardzo chętnie sięgają jednak do „legalizujących” wyroków, jakie zapadły w ostatnim czasie w Trybunale Konstytucyjnym, pozostawiając wówczas całkowicie poza polem własnych rozważań nieprawidłowości w jego funkcjonowaniu i nadmierne upolitycznienie.
W treści uzasadnień nowych sędziów IKNiSP nie odnajdziemy natomiast śladu odniesienia się do uchwały 3 połączonych izb SN z 23 stycznia 2020 r., sygn.BSA I-4110-1/20. Nie może to jednak dziwić: próba prawniczego zmierzenia się z tą rafą byłaby z góry skazana na niepowodzenie skoro w jej świetle oraz treści art. 87 ustawy o SN żadne z tych orzeczeń nowych sędziów nie powinno było zapaść.
Naprawdę ciekawie wyglądają jednak uzasadnienia rozstrzygnięć IKNiSP SN w warstwie ocen trafności wyboru konkretnego kandydata. Odwołując się do wyroku TSUE z 19 listopada 2019 r. w połączonych sprawach C-585/18, C-624/18 i C-625/18 oraz wydanej w jej następstwie własnej uchwały składu 7 sędziów IKNiSP SN z 8 stycznia 2020 r., I NOZP 3/19, a także treści art. 33 ust. 1 ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa („W sprawach indywidualnych Rada podejmuje uchwały po wszechstronnym rozważeniu sprawy, na podstawie udostępnionej dokumentacji oraz wyjaśnień uczestników postępowania lub innych osób, jeżeli zostały złożone”), nowi sędziowie SN konsekwentnie wywodzą, że „Rada nie może pominąć istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy okoliczności wynikającychz udostępnionej dokumentacji lub wyjaśnień, czy innych zebranych dowodów, ani dokonać ustaleń sprzecznych z tym materiałem, zaś samo rozstrzygnięcie powinno być wynikiem wszechstronnego rozważenia wszystkich aspektów sprawy w sposób, który nie był dowolny”. Już wcześniej stawiali wymóg, że „pomimo, że Rada nie ma obowiązku przedstawiania w uzasadnieniu uchwały szczegółowej oceny wszystkich uczestników postępowania, a jedynie tych, którzy zostali rekomendowani do powołania przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na określone stanowisko sędziowskie, powinna zrobić to jednak w sposób, który realnie umożliwi pozostałym kandydatom porównanie swojej sytuacji z reprezentowanym przez tych pierwszych poziomem. W przeciwnym razie godzi to w pewność co do sprawiedliwego i rzetelnego wyboru przez KRS rekomendowanych kandydatów”.
Można dostrzec pewien rys humorystyczny w takich wywodach jak ten, że „nie może budzić wątpliwości, że kandydaci do objęcia takiego urzędu (sędziego SN – przyp. aut.) powinni bardziej cechować się szczególnym dorobkiem naukowym (wykluczając ten znikomy lub wręcz incydentalny) lub szczególnie wybitnym orzecznictwem i długoletnią pracą w sądzie” - gdy przyrównać ów wzorzec do sylwetek niektórych nabytków, osadzonych w Sądzie Najwyższym na skutek niedawnych zmian personalnych w tej instytucji. Niemniej jednakmamy tudaleko idącą kontrolę prawidłowości merytorycznej uchwał neoKRS: nie tylko pod kątem np. naruszenia procedury głosowania czy zgodności i kompletności dokumentacji ale też w zakresie przyjętych w zaskarżonej uchwale kryteriów ocen, uwzględniania tam wszystkich istotnych okoliczności i przesłanek decydujących o wyborze najlepszego kandydata. Przykładem są krytyczne uwagi poczynione w uzasadnieniu wyroku I NO 192/19 odnośnie nadmiernej wagi, jaką neoKRS przyłożyła do działalności sędziego D. Pawłyszcze w Ministerstwie Sprawiedliwości oraz podkreślenie skali jego związków z resortem i długotrwałego braku pracy orzeczniczej – w kontekście stawianych Radzie zarzutów o zbytnią zależność od władzy wykonawczej.
Powyższy model kontroli uchwał KRS prowadzić będzie w dłuższej perspektywie do umniejszenia jej roli w procesie powoływania i awansowania sędziów – przy wzroście znaczenia opinii nominatów z IKNiSP SN, wyłonionych przecież w trybie politycznym i takimże celu. W rezultacie, nawet po ewentualnych zmianach legislacyjnych w sferze zasad wyboru sędziów do KRS, właśnie wyselekcjonowani dzięki obecnej Radzie nominaci zachowaliby faktycznie decydujący wpływ na kształtowanie polityki kadrowej w polskich sądach. Rodzi to zarazem zasadną wątpliwość czy tak ukształtowana relacja będzie zgodna z ustrojową pozycją tego organu, wynikającą z art. 179 Konstytucji RP.
Cieszy, że nowi sędziowie SN starają się jakoś ucywilizować działania neoKRS, co do której sposobu procedowania środowisko prawnicze ma ogromne zastrzeżenia. Już pobieżna lektura motywów uchylających orzeczeń unaocznia arbitralność podejmowanych tam decyzji, przy preferowaniu osób związanych z MS i neoKRS oraz pokrzywdzeniu kontrowersyjnie odrzuconych kandydatów. Z własnej wiedzy sędziów można tu jeszcze dorzucić faworyzowanie m.in. nowych faksowych prezesów i osób z nimi powiązanych, osób z forum internetowego R. Puchalskiego oraz o prawicowych poglądach politycznych. Nawet dla nowych sędziów SN skala uchybień w działalności owego gremium okazała się najwyraźniej nieakceptowalna skoro podejmowali decyzje kasatoryjne. Nie zmienia to faktu, że obecna Rada wciąż pozostaje wadliwie obsadzona, a z uzasadnień wyroków uchylających nade wszystko przebija jednak paradoks całej sytuacji. Dostrzegając w wywodach nowych sędziów pryncypialną krytykę sposobu procedowania neoKRS, gdzieś w tyle głowy musi bowiem zakiełkować taka oto myśl: przecież to ta sama Rada, która najpierw zapewniła im awanse do SN. Tak samo zależna od MS i polityków rządzącej większości parlamentarnej, równie nierzetelnie oceniająca wówczas kandydatów. Tyle, że wtedy nie miał kto ocenić prawidłowości tamtego konkursu – przy entuzjastycznej aprobacie przyszłych nominatów, garnących się do tego aby w tak kontrowersyjnych warunkach jednak zyskać przed nazwiskiem skrót „SSN”. Ten szpagat intelektualno - etyczny nowych sędziów wydaje się być wart odnotowania.