Wybory do Parlamentu Europejskiego czas zacząć!
Rozpoczęła się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Wybory zarządzone zostały na dzień 26.05.2019 r. Każda z partii przedstawia swój program wyborczy i jednocześnie wizję Polski w europejskiej wspólnocie. Nie będę jednak analizować poszczególnych programów wyborczych, a chcę się skupić przede wszystkim na przybliżeniu zasad jakie obowiązują w tych wyborach.
Konrad Adenauer jeden z twórców idei wspólnotowej powiedział kiedyś „nie wyobrażam sobie wspólnoty bez zasady całkowitej równości” Nie mnie oceniać, czy zasada ta jeżeli chodzi o zasady wyboru do Parlamentu Europejskiego została zachowana, ale warto zapoznać się z systemem wyborczym obowiązującym w naszym kraju zanim oddamy swój głos.
Do głosowania będzie uprawnionych ponad 360 mln obywateli w całej UE. Chociaż liczba posłów w PE zmniejszy się, to Polska otrzyma jeden dodatkowy mandat i tym samym w wyborach wybierzemy 52 posłów. Obywatele każdego państwa członkowskiego mają prawo wyboru określonej liczby posłów. Przydział miejsc jest określony w art. 14 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Na jego mocy Parlament może proponować Radzie Europejskiej zmianę składu PE z poszanowaniem trzech zasad: maksymalna liczba posłów do PE nie może przekroczyć 751 i powinna być podzielona między państwa członkowskie (minimalna liczba to 6 maksymalna 96). Państwa o większej liczbie ludności mają więcej miejsc niż mniejsze państwa, które otrzymują jednak więcej miejsc, niż wynikałoby to ze ścisłego stosowania zasady proporcjonalności. By uwzględnić zmiany demograficzne w Unii Europejskiej oraz planowane na marzec 2019 roku wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, Parlament Europejski zaproponował nowy podział mandatów, który został potwierdzony przez Radę Europejską. Dlatego też po tej decyzji tak trudne są obecnie negocjacje w sprawie opuszczenia wspólnoty przez UK, ponieważ ewentualne opóźnienie spowoduje najprawdopodobniej konieczność uczestnictwa Wielkiej Brytanii w wyborach zapowiedzianych na maj 2019 r. W marcu 2018 roku Rada zaproponowała by wybory w całej Unii odbyły się między 23 a 26 maja, co zostało zatwierdzone przez posłów.
Metoda dzielenia mandatów przyjęta przez poszczególne państwa członkowskie jest różna. W Polsce przyjęto metodę d’Hondta. Należy pamiętać o tym, że przyjęcie danej metody liczenia głosów może spowodować wzmocnienie lub osłabienie poszczególnych partii. Jeżeli zaś mandaty dzielimy w obszarze całego kraju (co jest charakterystyczne przy wyborach do PE bo kraj to okręg wyborczy), to wyniki mogą się różnić o jeden mandat wyborczy. Inaczej jest przy wyborach do Sejmu, gdzie mandaty dzieli się oddzielnie w każdym okręgu wyborczym. Wtedy ważne są zarówno metoda dzielenia mandatów jak i wielkość okręgów wyborczych, o czym będę pisać przy wyborach do Sejmu zapowiedzianych na październik 2019 r. O ile podział mandatów w wyborach do PE między poszczególne komitety wyborcze nie jest skomplikowany, to już odpowiedź na pytanie, którzy kandydaci danej partii uzyskają mandat jest trudniejsza. Pamiętajmy, że nie ma list krajowych, czyli poszczególne komitety wyborcze nie wystawiają po jednej liście obejmującej cały kraj, na którą mogliby głosować obywatele. Polska jest podzielona na 13 okręgów wyborczych i w każdym okręgu komitet wyborczy wystawia odrębną listę wyborczą. Podobne rozwiązanie zastosowana np. w Niemczech. Powstaje więc pytanie jak wówczas ustalić ostateczną listę eurodeputowanych? Cóż, przyjętą wcześniej całkowitą liczbę mandatów przypadających na dany komitet wyborczy rozdzielono między poszczególne okręgi wyborcze proporcjonalnie do liczby głosów uzyskanych przez dany komitet. Taki sposób dzielenia mandatów powoduje, że poszczególni kandydaci z jednej listy danego komitetu wyborczego rywalizują między sobą przy jednoczesnej walce o glosy wyborców na listę danego komitetu. Nie wchodząc w szczegóły trzeba jedynie zaznaczyć, że z uwagi na obowiązująca metodę liczenia głosów w ramach wyborów do PE może dojść do paradoksów tj. liczba głosujących w danym okręgu nie odzwierciedla ilości objętych mandatów. Może być tak, że mimo większej liczby oddanych głosów w danym okręgu wyborczym nie uzyska się zwiększonej liczny mandatów. Takie sytuacje są związane między innymi z samą zasadą głosowania, jak również z konsekwencją zaokrąglania ułamków powstałych przy przeliczaniu głosów na mandaty. Te problemy nie pojawiłyby się wówczas kiedy jeden kraj byłby jednym okręgiem wyborczym. Jednak wówczas mogłoby pojawić się inne niebezpieczeństwa, a mianowicie byłyby regiony, które nie byłyby reprezentowane w europejskim parlamencie. A więc i tak źle i tak niedobrze! Wobec takich wątpliwości niektórzy skłaniają się do poparcia tzw. systemu biproporcjonalnego. (por „ Każdy głos się liczy” wyd. sejmowe 2016). W skrócie można go nazwać systemem „podwójnej proporcjonalności”. Taką zasadę przyjęto m.in. w części kantonów Szwajcarii. Tam dąży się do takiego ustalenia, aby całkowita liczba mandatów otrzymanych przez poszczególne komitety wyborcze była w przybliżeniu proporcjonalna do liczby uzyskanych głosów w skali całego kantonu, a dodatkowo każdy głosujący może wskazać na karcie do głosowania taką liczbę kandydatów jaka jest liczba mandatów w jego okręgu. Czy ta metoda byłaby słuszna nie wiem, ale wydaje się ciekawa i warta rozważenia. Niektórzy postulują wprowadzenie jednolitej metody wyborów w całej UE. Jednak wydaje się, że w obecnej sytuacji politycznej nie jest to możliwe. Nie prowadzone są również prace nad ujednoliceniem tego sytemu w całej Unii. Dlatego też kończąc należy stwierdzić, że nadal zasadne pozostaje powiedzenie „zdrowie demokracji bez względu na jej zakres i rodzaj zależy od nędznego szczegółu technicznego procedury wyborczej. Wszystko inne jest drugorzędne” (Jose Gesset)
Pamiętajmy więc, że każda zmiana kodeksu wyborczego może mieć kolosalne następstwa dla obywateli. Wskazanym jest więc, aby zmiany były wprowadzane tak by nie zaburzyć zasady o której wspominał Karol Adenauer. Najistotniejszym jednak elementem i to przy każdym rodzaju głosowania jest frekwencja wyborcza, wówczas każdy zwycięzca wyborów ma pełniejszy mandat do sprawowania władzy.