Prof. Ewa Łętowska dla „Polityki”: Teraz wiele zależy od sędziów
Jesteśmy na niebezpiecznej drodze. Ale wymiar sprawiedliwości przetrwa, jak przetrwał w czasach stalinowskich – mówi prof. Ewa Łętowska, była Rzecznik Praw Obywatelskich, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.
EWA SIEDLECKA: – Ustawa „kagańcowa” podpisana, wszystkie sprawy o badanie powołania sędziów przejmie Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, Trybunał Julii Przyłębskiej orzeknie nieważność uchwały Sądu Najwyższego, na dobry początek sędzia Paweł Juszczyszyn został zawieszony bezterminowo w obowiązkach, władza odmawia wykonywania orzeczeń sądów. Czy doszliśmy do ściany?
PROF. EWA ŁĘTOWSKA: – Nie. Do ściany dojdziemy, gdy będzie jak w Turcji – zamykanie sędziów w więzieniach. U nas na razie jest odsuwanie od orzekania i obcinanie wynagrodzenia. Ale idziemy w podobnym kierunku. Do ściany jest jednak jeszcze trochę miejsca. Choć w tej przestrzeni nie jest prosto się poruszać. To, co widzimy, to zewnętrzna powierzchnia zjawisk. Taktyka, strategia, stroszenie piór, działania na wszelki wypadek, na postrach. Wiele zależy od reakcji sędziów. Od tego, czy będą umieli i chcieli wykorzystywać instrumenty prawne, które mają.
Jakie instrumenty, skoro sprawy dotyczące oceny prawidłowości powołania sędziego z mocy ustawy „kagańcowej” ma rozpatrywać Izba Kontroli Nadzwyczajnej?
Wszystko zależy od tego, jak sędziowie będą umieli korzystać z istniejących przepisów. Na przykład zamiast badać prawidłowość powołania sędziego – gdzie sąd zderzyłby się z kwestią, czy powołanie przez prezydenta „uzdrowiło” nieprawidłowości w konkursie przed Krajową Radą Sądownictwa – sądy mogą badać ten problem jako prawidłowość obsadzenia sądu. To co innego. O tym mówi w swojej uchwale połączonych izb Sąd Najwyższy. To prawda, że ustawa „represyjna” przenosi te sprawy do rozpoznania Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ale tam zasiadają sędziowie, którzy w myśl uchwały trzech izb SN powinni powstrzymać się od orzekania. I oni deklarowali posłuszeństwo uchwale, która ich wiąże. Czy dotrzymają tego? Nie wiem. Ale pole manewru jest.
Sądy mogą też korzystać z istniejących w procedurze karnej i cywilnej przepisów pozwalających zwrócić się do Sądu Najwyższego o przeniesienie sprawy do innego, równorzędnego sądu, jeśli wymaga tego dobro wymiaru sprawiedliwości. W tym wypadku: bo mają wątpliwości, czy w ich sądzie skład jest prawidłowy.
W tym innym sądzie, do którego SN przeniesie sprawę, też może trafić na neosędziego. A skład, który zwróciłby się do Sądu Najwyższego, będzie miał sprawę dyscyplinarną o utrudnianie sprawowania wymiaru sprawiedliwości – nowy delikt dyscyplinarny z ustawy „kagańcowej”.
To jest możliwość szybkiej, bezpośredniej komunikacji z Sądem Najwyższym. On nie musi przekazywać sprawy, może dać sądowi zwracającemu się o przeniesienie wskazówki co do tego, jak badać, czy sąd jest należycie obsadzony, a sędzia budzi zaufanie co do swojej bezstronności.
Jest też wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który mówi właśnie o tym, że sąd ma – w ocenie zewnętrznej – budzić zaufanie co do swojej bezstronności. Bardzo szkoda, że ustawa „kagańcowa” tak brutalnie wkracza w materię, którą SN usiłował poukładać. Dlatego powiedziałam, że jesteśmy na niebezpiecznej drodze.
Sędzia Juszczyszyn został odsunięty od sądzenia z przyczyn politycznych: bo usiłował skontrolować działania władzy przy powoływaniu neo-KRS. Wykonywał przy tym wyrok TSUE. Co to znaczy dla polskiego wymiaru sprawiedliwości?
To jest, oczywiście, z punktu widzenia trójpodziału władzy, zasad praworządności, gwarancji dla obywatela – bardzo niebezpieczne. Ale szczerze mówiąc, jesteśmy w momencie ostrej walki władzy politycznej z sądowniczą. W stanie przesilenia. W takich sytuacjach jedni padają, ich miejsce zajmują inni, jak to na wojnie. Podobne procesy zachodziły np. w Ameryce Południowej i nie tylko tam. Tylko to kiepskie wzory do naśladowania.
Dla tych, których dotykają sankcje, to na pewno jest trauma. Pytanie, jak się zachowa większość sędziów? Czy działania władzy wywołają efekt mrożący? Tu właśnie widać relacje pomiędzy niezawisłością wewnętrzną i zewnętrzną. Niezawisłość zewnętrzna to są te wszystkie gwarancje, które pomagają sędziemu zachować niezawisłość wewnętrzną, ale jej nie gwarantują. A stronom postępowania ufać, że sąd jest niezawisły i bezstronny. Teraz ludzie mogą już ufać głównie nieugiętości charakteru sędziego. O losie sprawy przesądzi to, czy dostanie ją sędzia wewnętrznie niezawisły. Ustawa „kagańcowa” za ideał uważa sędziów „o mentalności służebnej”.
Co się stanie, jeśli władza odmówi zastosowania się do zabezpieczenia tymczasowego, czyli zawieszenia Izby Dyscyplinarnej, które może niedługo wydać Trybunał Sprawiedliwości UE?
Spotkamy się z jakimiś reperkusjami. Unia pewnie będzie je miarkować. Fakt, trochę brakuje skali ostrości środków, zważywszy na to, co się dzieje. Kiedyś się wydawało, że wystarczy podróż Komisji Weneckiej do Polski, żeby rząd się opamiętał. Teraz będą środki ekonomiczne. Najgorsze, że będziemy ulegali dalszej marginalizacji.
A jaki to, co się dzieje, będzie miało skutek dla wymiaru sprawiedliwości w Polsce?
Przetrwa, jak przetrwał w czasach stalinowskich. Wtedy sędziowie chowali się za formalizmem. Nie tworzyli interpretacji, tylko mówili: ja stosuję przepis literalnie, ustawa mówi tak, a ja jestem „ustami ustawy”. Za literalne stosowanie przepisu trudno represjonować. Pytanie, czy sędziowie potrafią dziś używać takich formalnych środków, tak wyłożyć prawo, aby wyciągnąć z niego maksimum przyzwoitego sensu. No i jest prawo unijne, które daje tu mnóstwo punktów zaczepienia. Oby sędziowie nauczyli się z niego korzystać.
Będą represje. Czy sędziowie mają obowiązek być heroiczni i się na nie narażać?
Nie mamy moralnego prawa od nich tego wymagać. A i herosi z czasem stają się nawozem historii. Ja bym sobie życzyła, żeby, bez wielkich słów, byli odważni i mądrzy.