Będzie inaczej

Wbrew pozorom reżimy autorytarne czy wręcz totalitarne poza specjalistami od zarządzania aparatem przemocy – różnego rodzaju dowódcami policji, szefami tajnych służb czy generałami – potrzebują także inteligentnych, dobrze wykształconych i przygotowanych do wykonywania swojej pracy, prawników. Ludzie ci muszą być sprawni w posługiwaniu się piórem i skuteczni w wystąpieniach na salach rozpraw. Muszą znać prawo.

Takich fachowców miała III Rzesza, miał i ZSRR w najmroczniejszych czasach stalinowskich zbrodni.

W 1934 roku ustanowiono w hitlerowskich Niemczech Trybunał Ludowy (Volksgerichtshof). Nastąpiło to na podstawie ustawy przyjętej przez rząd Rzeszy, działający na podstawie specjalnych uprawnień przyznanych mu ustawą z dnia 23.03.1933 r. Trybunał sądził sprawy o zdradę stanu i zdradę kraju. Orzekali w nim sędziowie zawodowi (bezsprzecznie dobrze wykształceni i przygotowani zawodowo prawnicy) i sędziowie ludowi (Volksrichter), którymi byli najczęściej oficerowie, wysocy urzędnicy czy funkcjonariusze partii. Kognicja Trybunału Ludowego ulegała stałemu poszerzaniu. Organ ten był właściwy między innymi w sprawach ataku na na führera i kanclerza Rzeszy. Sędziowie Trybunału działali sprawnie. Wciągu niespełna 11 lat skazał 18.000 osób, z czego aż 5000 na śmierć. Wśród skazanych na śmierć byli między innymi młodzi kontestatorzy hitlerowskiego reżimu spod znaku Białej Róży, wśród nich 21-letnia Sophie Sholl. W pracy Trybunału nie było miejsca na przewlekłość postępowania. Sprzyjała temu odpowiednia procedura i przyjęta praktyka działania.

Po pierwsze od wyroku Trybunału jedynie prokurator mógł wnieść apelację, oskarżony nie miał takiego prawa.

Po drugie rozprawy odbywały się niekiedy w tempie ekspresowym – np rozprawa w sprawie Sophie Sholl, jej brata Hansa i ich kolegi Christopha Probsta (zakończona 3 egzekucjami) trwała krócej niż godzinę.

Po trzecie oskarżony nie mógł wybrać sobie obrońcy – wyznaczał mu go przewodniczący składu.

Po czwarte często przewodniczący składu wyręczał prokuratora, odczytując akt oskarżenia.

Po piąte zazwyczaj obrońca milczał w czasie całego procesu.

Choć Trybunał Ludowy został rozwiązany w 1945 roku przez Sojuszniczą Radę Kontroli Niemiec, żaden z sędziów w nim zasiadających nie poniósł za swe czyny odpowiedzialności karnej. Republika Federalna Niemiec niewątpliwie nie sprostała zadaniu rozliczenia działalności sędziów III Rzeszy.

Andriej Januarewicz Wyszynski pochodził po ojcu z polskiej, szlacheckiej rodziny, Ukończył przed rewolucją studia prawnicze. Co ciekawe w kwietniu 1917 roku jako prokurator jednej z dzielnic Moskwy wydał nakaz aresztowania Lenina jako niemieckiego szpiega. Do partii bolszewickiej wstąpił dopiero w 1920 roku. Cieszył się opinią bardzo zdolnego, świetnie wykształconego prokuratora o manierach przypominających oficera carskiego. Wyszynski był głównym oskarżycielem we wszystkich trzech procesach moskiewskich ( 1936, 1937, 1938) w czasie Wielkiej Czystki.

Miał istotny wkład w naukę i praktykę sowieckiego prawa karnego lat Stalina. Jego zasługą było między innymi:

  • głoszenie poglądu, że prawo musi podlegać praktyce politycznej
  • sformułowanie teorii, że wobec wzrostu świadomości obywateli w ZSRR. zasługują oni na surowsze kary
  • opracowanie doktryny wedle której przyznanie się oskarżonego do winy winno stanowić decydujący dowód w procesie karnym (Nagroda Stalinowska)

Zdaniem Andrieja Wyszynskiego (w czym w latach 30 nie był w ZSRR odosobniony) prawo musi odzwierciedlać wolę klasy panującej, popartej siłą.

Prokurator Wyszyński choć w pewnym momencie popadł w niełaskę Wielkiego Językoznawcy, zachował życie, a nawet otrzymał z czasem wygodną i prestiżową funkcję przedstawiciela ZSRR przy ONZ.

W Niemczech Zachodnich po II wojnie światowej rozliczenie hitlerowskich sędziów, choć trudne, było zapewne możliwe. W ZSRR, gdzie do 1991 rządy sprawowała partia z bolszewickim rodowodem, pociągnięcie do odpowiedzialności ludzi takich Wyszynski nie było możliwe.

W demokratycznym Państwie prawnym jakim zgodnie z art. 2 Konstytucji jest Polska, podobna bezkarność, dla tych co sprzeniewierzyli się swemu powołaniu i zapomnieli komu służą, nie może mieć miejsca.

Artykuł ten dedykuję tym prokuratorom i tym pracownikom organu sądopodobnego, którzy w woli politycznej rządzącej koalicji upatrują dla siebie naczelnego drogowskazu w pracy.

Okiem Sędziego
Okiem Sędziego
Głos przedstawiciela III władzy, sędziego praktyka z kilkunastoletnim doświadczeniem
Przejdź do oryginalnej publikacji