Lekcja historii dla pani Manowskiej

Tego wywiadu, podobnie jak szeregu wcześniejszych wypowiedzi pani dr. hab. Małgorzaty Manowskiej nie da się czytać ze spokojem. Posłuszeństwo wobec polityków, wrodzona, wyuczona czy może udawana bezradność i chyba szczera, głęboka antyeuropejskość rozumiana jako brak zgody na uznanie przez osobę kierującą polskim SN roli i znaczenia orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE.
Generalnie, tak i jak i z poprzednich wystąpień medialnych pani Manowskiej, przebija z niego taki oto obraz stanu polskiej praworządności Anno Domini 2021:
- TSUE przekracza swoje kompetencje
- niesłusznie (oni czyli organy Unii Europejskiej) nas kontrolują i krytykują
- prezydencki akt nominacyjny jest poza prawem, nad prawem i obok prawa – kogo mianuje pan Prezydent (choćby absolwenta szkoły podstawowej bez matury) ten sędzią już na zawsze zostanie
- źli i nieodpowiedzialni sędziowie chcą podważać status innych sędziów
- państwa nie-sędziów z izby dyscyplinarnej powinno się przenieść do innych izb, ale broń Boże nie można nie przenosić ich w stan spoczynku
- osiągnięcia reformy promotora kariery pani Manowskiej (ZZ) trzeba zachować
- o niszczeniu niezależności sądów, zastraszaniu i represjonowaniu sędziów, o podważaniu europejskiej wspólnoty prawa pani Manowska nie słyszała, nie wie, nie zna się, a w ogóle to zajęta jest.
A wszystko jak zawsze u pani Manowskiej podlane nieznośnym sosem wzmożenia ni to patriotycznego ni to godnościowego osoby ciężko pracującej dla dobra polskiego Wymiaru Sprawiedliwości i cierpiącej katusze większe niż Tuleya, Juszczyszyn i Żurek razem wzięci.
Długo zastanawiałem jak tym razem skomentować te kolejne pożałowania godne wynurzenia osoby, która niedojrzała do bycia sędzią, a co dopiero do bycia Pierwszym Prezesem SN.
Nie wiem, na ile pani Małgorzata Manowska zna historię. Przypomnę jej coś o czym warto pamiętać.
18 czerwca 1940 roku, świeżo przybyły do Londynu, niedawno awansowany do stopnia generała brygady, Charles de Gaulle wezwał wszystkich Francuzów do dalszej walki z hitlerowskimi Niemcami.
2 sierpnia 1940 roku francuski sąd wojskowy w Clermont-Ferrand skazał zaocznie generała de Gaulle’a na degradację i śmierć.
Dwa lata później, w listopadzie 1942 roku, gdy Amerykanie i Brytyjczycy lądowali w należących do Francji Maroku i Algerii, szef Państwa Francuskiego (ze stolicą w Vichy) marszałek Philippe Petain wysłał do prezydenta Stanów Zjednoczonych F. D. Roosvelta depeszę w której stwierdził: „Stawką jest Francja i jej honor. Zostaliśmy zaatakowani. Będziemy się bronić.”. Sędziwy marszałek (86 lat) być może już nie wszystko rozumiał z otaczającego go świata. Stawką przecież nie była ani Francja ani jej honor, lecz losy wojny ze zbrodniczymi i agresywnymi hitlerowskimi Niemcami. Kto dziś jest uważany za prawdziwego patriotę i męża stanu, autora odbudowy pozycji Francji w Europie po II wojnie światowej, nie trzeba chyba mówić.
Jaki z tego morał? Ano taki, że gdy brak:
- osobistej uczciwości intelektualnej,
- przywiązania do Konstytucji i jej zasad,
- logiki argumentacji,
- właściwego odczytywania porządku następstw, co jest przyczyną, a co skutkiem
wówczas łatwo godnościowe wzmożenie przeradza się w żałosną farsę.
Od czasu wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 15 lipca 2021 roku, podważającego dalsze funkcjonowanie izby dyscyplinarnej, kolejne publiczne wypowiedzi pani Małgorzaty Manowskiej są równie samodzielne i suwerenne jak oświadczenie salowej Walentyny Wnuk na temat ulubionej piosenki.
