Nie ma lekko, panie Michale
Czytelnicy dobrze wiedzą, że mam swoje sympatie i swoich ulubionych bohaterów. Takich bohaterów naszych czasów. Czyli czasów nagonki z ostrym strzelaniem na sędziów i niezależny Wymiar Sprawiedliwości. Do niedawna niekwestionowanym liderem mojego rankingu zasłużonych funkcjonariuszy był pan Przemek. Myślę oczywiście o słynnym Przemyslawie W. Radziku zwanym w pewnych kręgach towarzyskich „rzeźnikiem”. Ale pozycja pana Przemka uległa ostatnio poważnemu zagrożeniu. Oto bowiem cała Polska już wie a jak nie zdążyła się dowiedzieć, to wkrótce usłyszy, o młodym gniewnym pistolecie z WSW PK. Walendzik, Michał Walendzik, taki nasz nadwiślański Tommy Lee Jones.
Dziś okazało się, że nawet dla panów przebierańców z izby dyscyplinarnej zażalenie wniesione przez prokuratora Walendzika z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej jest na tyle niedorzeczne, że nie może doprowadzić do podważenia decyzji Sądu Dyscyplinarnego o odmowie uchylenia immunitetu pani sędzi Irenie Majcher.
Panie Walendzik! Jako człowiek generalnie życzliwy wobec bliźnich, także tych którzy pobłądzili, mam dla Pana kilka rad.
Po pierwsze jeśli ma Pan kontakt do prokuratora Ziomka (to taki Wasz lokalny autorytet w dziedzinie prawa, twórca koncepcji nadrzędnej roli prokuratury nad sądem), to może pożyczy Pan od niego koc i schowa się pod nim, przynajmniej na najbliższe godziny. Mam na myśli ten koc z 9 czerwca 2020 roku. To nie był dobry dzień dla Pana kolegi.
Po drugie może pora zastanowić się na poważnie nad swoimi wiekopomnymi dokonaniami. To przesłuchiwanie dziesiątek sędziów krakowskich, żeby dowiedzieć się tego, co dla każdego rozgarniętego człowieka było jasne jeszcze przed przesłuchaniem. Ta wizyta z rana u sędzi Morawiec. Czy wreszcie to odwołanie w sprawie sędzi Majcher. A przecież to pewnie tylko część z Pana godnych zapamiętania osiągnięć. Czy warto iść tą drogą? Hm, trudne pytanie. Nie chciałbym być na Pana miejscu. Bo to i parę tysięcy więcej. I nagroda. I poczucie bycia ważnym. To są wszystko sprawy lepiej lub gorzej, ale wymierne i policzalne. Za to uśmiech aprobaty na twarzy pana Bogdana (kto wie, może nawet samego pana Zbyszka) bezcenny. I jak tu wybrać?
Po trzecie, jeśli spotkają Pana jakieś nieprzyjemności ze strony przełożonych (a można zrozumieć, że nie jest łatwo zadowolić Pańskich zwierzchników) i jeśli będzie Pan miał naprawdę dosyć, proszę pamiętać, że nigdy nie jest za późno na naprawę błędów i wypaczeń. Nie wierzy Pan? To proszę przypomnieć sobie historię redaktora Winklera. On też miał bardzo wymagającego szefa. To z pewnością Was łączy. A jednak się zmienił!
Będziemy bacznie śledzić Pana karierę, panie Michale.