Kto za to zapłaci ?

Kto za to zapłaci ?

-—-

 Właśnie minęły cztery lata, odkąd władza polityczna rozpoczęła zamach na niezależne sądownictwo. Grunt do tego zamachu przygotowywała bardzo skrupulatnie. Pamiętamy billboardy z sędziami kradnącymi kiełbasę, powodującymi wypadki po pijanemu. Oczywiście władza nie dodała, że wobec takich sędziów toczyły się postępowania dyscyplinarne często kończące się wydaleniem z zawodu. Owszem, część spraw kończyła się orzeczeniami, które w odbiorze społecznym były zbyt łagodne, ale na tym polega wymiar sprawiedliwości, że nie wszyscy muszą się zgadzać z każdym wyrokiem. Natomiast każdy musi taki wyrok uznać.

 Jako sędzia orzekający sporadycznie w sprawach dyscyplinarnych brałem udział w różnych sprawach i orzeczeniach. Byłem też w składzie orzekającym o zawieszeniu w wykonywaniu czynności, sędziego przyłapanego na drobnej kradzieży. Nie miałem wątpliwości, że osoba stojąca pod uprawdopodobnionym zarzutem kradzieży nie może orzekać. Wobec sędziego kryteria muszą być ostrzejsze. Jeśli wziął przez roztargnienie, każdemu może się zdarzyć. Jeśli udowodni się zamiar kradzieży – traci legitymację do wykonywania zawodu. Nie przekonuje mnie argumentacja, że w żadnym innym zawodzie drobna kradzież nie byłaby dyskwalifikująca. Podobnie nie miał wątpliwości skład Sądu Apelacyjnego, który wydalił potem tego sędziego z zawodu, gdy okazało się, że przedmiot wynoszony ze sklepu nie znalazł się w posiadaniu sędziego przez roztargnienie, lecz w wyniku realizacji zamiaru kradzieży. Karę tą złagodził Sąd Najwyższy. Nawet jeśli trudno mi się pogodzić z tym orzeczeniem, zapadło ono po sprawiedliwym procesie w rozumieniu art. 47 KPP (Karty Praw Podstawowych).

 To, co rozpoczęto wdrażać od lipca 2017 r., w żadnym razie nie służyło poprawie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, czy nawet poprawie sprawności sądownictwa dyscyplinarnego. Służyło wyłącznie temu, by prawnicy, których poglądy są bliskie władzy wykonawczej i ustawodawczej, mogli uzyskać wpływ na kształtowanie orzecznictwa poprzez uzyskanie powołań sędziowskich i awansów zawodowych. W jakim celu ? Oczywiście w celu zdemontowania wymiaru sprawiedliwości w taki sposób, by służył on wyłącznie utrwaleniu władzy politycznej przez tzw. Zjednoczoną Prawicę. Każdy sędzia, który odważyłby się orzec wbrew oczekiwaniom władzy politycznej, powinien mieć świadomość, że usłużni tej władzy prawnicy będą gotowi zastosować daleko idące sankcje włącznie z odsunięciem od wykonywania zawodu sędziego. Przykładów można podać wiele, ale na potrzeby tych rozważań nie ma to sensu. Przekonanych nie ma sensu przekonywać, a przekonania wierzących w przekaz mediów publicznych (że są to degeneraci) i tak nie zmienię.

 Dość wskazać, że od samego początku środowisko sędziów, a także świat nauki prawa, przy wsparciu międzynarodowych autorytetów i instytucji niezależnych jak choćby Komisja Wenecka, ostrzegali przed tymi rozwiązaniami. Uświadamiali ich skutki wskazując, że projektowany system powoływania sędziów nie gwarantując ich niezależności i tworząc ryzyko podporządkowania władzy politycznej, nie zostanie zaakceptowany we Wspólnocie Europejskiej, do której dobrowolnie przystąpiliśmy. Że nie zostanie zaakceptowany specjalny sąd dyscyplinarny z extraordynaryjnie wynagradzanymi prawnikami nominowanymi z klucza politycznego na sędziów tego quasi sądu.

Oczywiście władza polityczna pozostawała głucha na te apele. Urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości wykpiwali te głosy albo podkreślali, że jest to „obrona kasty”.

W efekcie domknięty został system, który nie mógł uzyskać akceptacji w cywilizowanym świecie europejskich demokracji.

*

Wczoraj zadzwonił do mnie kolega adwokat, który stwierdził, że drażni go fakt nazywania adwokatem osoby, która wygrała sprawę o zadośćuczynienie przed ETPCz. Pani ta została bowiem pozbawiona prawa wykonywania zawodu w postępowaniu dyscyplinarnym. Jeśli tak, to słusznie. Sprawę wygrała, bo Izba Dyscyplinarna, która rozpoznała nadzwyczajny środek zaskarżenia – kasację, nie jest sądem, a proces nie był procesem w rozumieniu art. 47 KPP.

 Takich spraw jest wiele i dotyczą zarówno sędziów, jak i przedstawicieli innych zawodów prawniczych, w których do postępowań dyscyplinarnych przewidziano właściwość tzw. Izby Dyscyplinarnej. Czyli każdy taki prawnik niezależnie od skali swych przewin, będzie miał szansę na uzyskanie od Polski zadośćuczynienia. Także złodziej kiełbasy, czy sprawca wypadku po pijanemu. Nie jest ich co prawda wielu, ale są.

 Być może sędzia, o którego sprawie napomknąłem na początku wywodu, zostałby przez Izbę Dyscyplinarną wydalony z zawodu. Być może. Ale jeśli by tak się stało, orzeczenie to byłoby dotknięte wadą, czego skutkiem mogłoby być przyznanie przez ETPCz prawa do zadośćuczynienia. No i prawo do ponownego rozpoznania sprawy w sprawiedliwym procesie.

 System odpowiedzialności dyscyplinarnej został bowiem rozmontowany.

Jaka jest odpowiedź tzw. władzy politycznej ?

Póki co, słyszę wypowiedzi polityków, że jest to zachęta dla sędziów, by łamali prawo.

Czy wy (…), naprawdę niczego nie rozumiecie ?

Nie rozumiecie naprawdę, że to wy rozmontowaliście polski wymiar sprawiedliwości oraz system odpowiedzialności dyscyplinarnej ?

W czyim interesie ?

Swego środowiska politycznego, które chce zawłaszczyć Państwo ?

Dlaczego mierzycie sędziów swoją własną miarą ?

Zapewniam, że nie stanowi to dla sędziów żadnej „zachęty”. Może was by zachęciło. Sędziów nie zachęci.

 Ale za waszą głupotę trzeba będzie zapłacić.

Złodziejowi;

Oszustowi;

Malwersantowi;

Pijanemu piratowi drogowemu.

 Kto zapłaci ? Wy zapłacicie ? Nie. Pan zapłaci. Pani zapłaci. Społeczeństwo zapłaci.

 Więc nie macie powodu do zmartwienia?

Ano zobaczymy.

Michał Bober
Michał Bober
sędzia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku - członek Stałego Prezydium FWS,