Bądźmy/bądźcie konsekwentni.
Art. 179 Konstytucji RP stanowi: Sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony.
Z kolei art. 187 ust. 1 Konstytucji wskazuje, że Rada (KRS) składa się obok zasiadających w niej z urzędu Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Ministra Sprawiedliwości, Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego i osoby powołanej przez Prezydenta Rzeczypospolitej, powoływanych przez Sejm i Senat parlamentarzystów, także z 15 sędziów.
Jak wiemy, na skutek zmian ustawowych, jakie weszły w życie w początkach 2018 r., sędziowie zostali pozbawieni możliwości wyboru swych przedstawicieli do KRS. W „części sędziowskiej” Rada została obsadzona sędziami desygnowanymi w większości przez posłów partii rządzącej.
O własnym stosunku do tych zmian nie zamierzam pisać. Z perspektywy tego, co chcę poruszyć w dalszej treści, nie ma to najmniejszego znaczenia.
*
Tak też skupmy się na faktach.
Wraz ze zmianą kształtu KRS, ruszyła wstrzymywana przez długi czas procedura obwieszczania wolnych stanowisk sędziowskich.
Do udziału w ogłaszanych konkursach na wolne stanowiska, zgłosili się różni kandydaci. Zarówno tacy, którzy dotychczas wielokrotnie próbowali swych sił w drodze do awansu zawodowego, jednak nie spełniali wymogów kompetencyjnych i byli negatywnie opiniowani przez KRS (czasem wielokrotnie). Także jednak i tacy, których dotychczasowe losy życiowe po raz pierwszy przywiodły do momentu, w którym naturalną rzeczą stało się ubieganie o powołanie na stanowisko sędziego, tudzież o awans zawodowy.
Byli jednak i tacy sędziowie, czy pretendenci do zawodu sędziego, którzy swój akces na wolne stanowisko potraktowali jako możliwość wzruszenia zgodności z wymogami Konstytucji RP, zmiany legislacyjnej pozbawiającej sędziów prawa wyboru swych przedstawicieli do KRS. Innymi słowy, z założenia kwestionowali oni konstytucyjność Krajowej Rady Sądownictwa w obecnym kształcie, jako instytucji nie spełniającej wymogu konstytucyjnego organu w rozumieniu wskazanych wyżej przepisów. Argumentację tej materii wykładali zarówno w postępowaniu toczącym się przed KRS (tu można wskazać przykład kilku kandydatów do nowych Izb Sądu Najwyższego), jak też w odwołaniach od uchwał KRS rekomendujących do powołania konkurentów i odmawiających udzielenia rekomendacji wskazanym osobom.
Jak również wiemy, rozpoznająca te odwołania nowa Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego (w składzie powołanym przy udziale tejże „nowej KRS”) część uchwał rozstrzygających konkursy uchyliła z różnych przyczyn, oczywiście bez związku z argumentacją kwestionującą konstytucyjność KRS.
*
Kilka dni temu dowiedziałem się, że przynajmniej w jednym przypadku kandydat kwestionujący w odwołaniu konstytucyjność KRS, po uchyleniu negatywnej między innymi dla siebie uchwały i ponownym konkursie, uzyskał rekomendację KRS. Nie znam treści tego odwołania, nie wiem, czy informacja jaką uzyskałem jest prawdziwa, ale jeśli tak jest w istocie, to sędzią zostanie ktoś, kto kwestionował konstytucyjność procedury, w której został powołany.
Jakież to ma znaczenie ?
To pytanie kieruję do obywateli, którzy w przyszłości będą mieli szansę zetknąć się z tym sędzią. Otóż staniecie Państwo przed obliczem Sądu, od którego będziecie oczekiwali najwyższego szacunku wobec prawa. Bo tylko taki szacunek daje gwarancję bezstronnego, obiektywnego wyroku. Czy będziecie mieli pewność, że osoba, która została sędzią mając przekonanie, że zawdzięcza to procedurze naruszającej przepisy najwyższego aktu prawnego w Państwie, jakim jest Konstytucja, będzie miała należny szacunek do prawa, jakie przyjdzie jej zastosować w Państwa sprawie ?
*
Pora na wnioski.
Otóż uważam, że każdy obywatel powinien mieć prawo wiedzieć, że rozstrzygnięcie jego sprawy zostało powierzone takiemu sędziemu. I to niekoniecznie, ale również, z perspektywy znanego nam wszystkim wyroku TSUE z 19 listopada 2019 r. oraz uchwały połączonych Izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r.
Dotychczas nasz ustawodawca, kierując się ponoć interesem obywatela, uznawał za stosowne publikowanie różnych - moim zdaniem - o wiele mniej istotnych kwestii dotyczących sędziów.
Pierwszym przykładem jest publikowanie w Internecie oświadczeń majątkowych sędziów. Od tej pory każdy obywatel może się dowiedzieć, jaki majątek ma sędzia, który prowadzi jego sprawę. Jest to widocznie wiedza niezbędna z perspektywy zagwarantowania uczciwego procesu. No bo przecież nie uczciwości sędziego, bo wszak źródłem jego niewspółmiernego do dochodów majątku może być współmałżonek, tudzież niedawno zmarły wuj w Stanach. Wiedzę weryfikującą uczciwość sędziów posiadają Urzędy Skarbowe od wielu lat, bo tam oświadczenia były składane odkąd powstał obowiązek ich składania.
Jeszcze bardziej niezbędna jest np. wiedza, że sędzia ma dziecko autystyczne, bo od lutego br. ustawodawca nałożył na sędziego obowiązek oświadczenia, że należy do np. Stowarzyszenia Na Rzecz Dzieci z Autyzmem oraz zobligował do upubliczniania tego oświadczenia w Internecie. Nie wspominam tu już o tak oczywiście rzutujących na bezstronność sędziego epizodach z życia, jak udział w zrzeszeniu „Żuczki” w przedszkolu, czy choćby uczestnictwo 30 lat temu w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, którym sam miałem przyjemność się pochwalić.
Cóż więc stoi na przeszkodzie, by upublicznić wszystkie dokumenty obejmujące procedurę akcesji do zawodu sędziego, czy awansu zawodowego ?
Czy np. kwestionowanie konstytucyjności własnej procedury nominacyjnej jest mniej ważne dla obywatela, niż stan majątkowy sędziego, lub przynależność do zrzeszeń i stowarzyszeń ?
Czy negatywne uwagi wizytatorów zawarte w ocenach pracy kandydatów, informacje o stwierdzonych przewlekłościach postępowania, o karach dyscyplinarnych, są mniej ważne ?
Czy wypowiedzi kandydata podczas posiedzeń Krajowej Rady Sądownictwa są mniej ważne ?
Tak pytam… z perspektywy obywatela, a nie sędziego.
A może i z perspektywy tych sędziów, którzy w żadnej procedurze awansowej w obecnym kształcie ustrojowym Krajowej Rady Sądownictwa udziału brać nie zamierzają. A jeśli ten kształt się zmieni w taki sposób, by nie mieli żadnych wątpliwości co do zgodności z ustawą zasadniczą, zaś oni nabiorą ochoty na zmianę swojej sytuacji zawodowej, zapewne nie będą też mieli nic przeciw temu, by każdy dokument z procedury, której się poddadzą, był upubliczniony.