Ironia historii
Ironia historii
Historia bywa wielką ironistką. Także historia zmian dokonywanych w przepisach, w tym również w przepisach kodeksu postępowania karnego. W dniu dzisiejszym Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił wydania listu żelaznego panu Michałowi K., byłemu prezesowi Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, osobie podobno silnie związanej z poprzednią ekipą rządową, w tym podobno z samym byłym prezesem Rady Ministrów. Jako motyw odmowy wskazano przyczynę formalną, a mianowicie sprzeciw prokuratora.
Powróćmy w tym momencie do owej historii, która bywa ironistką. Przez lata całe przepis art. 281 kodeksu postępowania karnego brzmiał: „Jeżeli oskarżony przebywający za granicą złoży oświadczenie, że stawi się do sądu lub do prokuratora w oznaczonym terminie pod warunkiem odpowiadania z wolnej stopy, właściwy miejscowo sąd okręgowy może wydać oskarżonemu list żelazny”. W wypadku pozytywnej decyzji sądu oskarżony, także ten, który za granicą przebywał w areszcie, miał gwarancję odpowiadania z tzw. wolnej stopy aż do prawomocnego zakończenia postępowania karnego. Zasady, iż to sąd powinien decydować w tak ważnej kwestii nikt nie kwestionował, bo to sąd powinien być najwyższym strażnikiem praw i wolności obywatelskich. Ale poprzednia władza, która wiedziała, że ona wszystko wie lepiej, doprowadziła do zmiany przepisu art. 281 k.p.k., rozbudowując jego treść, dzieląc go na paragrafy i zawarowując w dodanym przepisie § 2 art. 281, że: „W postępowaniu przygotowawczym list żelazny może być wydany na wniosek prokuratora albo przy braku jego sprzeciwu”. Ze zmiany tej, dokonanej za rządów PiS ustawą z dnia 20 kwietnia 2021 roku, która weszła w życie z dniem 22 czerwca 2021 roku, przy uwzględnieniu literalnego brzmienia tego przepisu wynika, że co prawda postanowienie o wydaniu listu żelaznego ma nadal pozostawać w gestii sądu okręgowego, niemniej jednak panem nie tyle życia i śmierci, ale z pewnością losów przebywającego za granicą oskarżonego, w tym także panem jego wolności, ma być przez całe postępowanie przygotowawcze (a to na tym etapie najczęściej dochodzi do podejmowania decyzji w przedmiocie listu żelaznego) bynajmniej nie sąd, tylko prokurator. Zgodnie z literalną treścią przepisu, bez wniosku lub zgody prokuratora sąd nie może wydać pozytywnej decyzji w tej materii. Wystarczy jedno krótkie słowo „sprzeciw”, zawarte czy to w piśmie procesowym prokuratora (np. składanym w odpowiedzi na wniosek podejrzanego lub jego obrońcy), czy to wypowiedziane na sali sądowej podczas posiedzenia, i - zgodnie z intencją decydentów wprowadzających tę zmianę - sąd miałby być w swoisty sposób ubezwłasnowolniony w swej decyzji. Tak, o to właśnie chodziło, aby sąd był ubezwłasnowolniony przez określonej treści stanowisku prokuratora. Właściwie w tym miejscu należałoby zakończyć ten wpis i wskazując na to, kogo tym razem miałaby dotknąć rygorystyczna zmiana przepisów, raz jeszcze powtórzyć, że historia jest wielką ironistką.
Ale nie zakończę go w tym miejscu, bowiem historia często pisze też nieoczekiwane scenariusze. Otóż niektórzy niezawiśli sędziowie orzekający w niektórych, oczywiście tych niecnych niezależnych sądach, doszli do wniosku, że przy literalnym rozumieniu nowego, wprowadzonego przez PiS, przepisu dochodzi do pomylenia ról, że to w istocie nie sąd, a prokurator będzie decydował na długie miesiące o losach człowieka, w tym bardzo często o jego wolności. Zatem przyznając prymat interpretacji uwzględniającej założenia systemowe, w tym reguły wynikające z zasad kontradyktoryjności i równouprawnienia stron, przyjmowali, że stanowiska prokuratora należy, rzecz jasna, uważnie wysłuchać i je rozważyć, ale że nic jednak nie może zwolnić sądu od przejęcia na własne barki pełnej odpowiedzialności za losy podejrzanego, a w konsekwencji uznania, że sprzeciw prokuratora dla sądu wcale nie jest wiążący. Tych, którzy są bliżej zainteresowani kierunkiem argumentacji, przyjmowanym przez niektórych sędziów i niektóre sądy, zgodnie z którym nie sposób dopuścić do niespójności systemowej zakładającej wiążący dla sądu okręgowego charakter prokuratorskiego sprzeciwu i tych, którzy są ciekawi szerszych wywodów prowadzących do niezgody na uprzywilejowanie prokuratora względem innych stron i na sprowadzanie sądu okręgowego do roli podmiotu podporządkowanego decyzji prokuratora, a więc w istocie do niezgody na to, aby - używając obrazowego porównania - to ogon kręcił psem, a nie, jak dotąd, pies ogonem, odsyłam na przykład to treści postanowienia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 29 marca 2022 roku, wydanego w sprawie o sygnaturze II AKz 222/22. Ze swojej strony dodam tylko, iż także i mnie osobiście zdecydowanie bliższa jest koncepcja derywacyjnej wykładni prawa, wychodząca z założenia, iż “omnia sunt interpretanda” (wszystko podlega wykładni), niezależnie od tego, czy przepis prawny wydaje się literalnie jasny, a już szczególnie wówczas, gdy jego literalne brzmienie nasuwa istotne wątpliwości systemowe i funkcjonalne. Dodam też, że kierunek przyjęty przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku zawiera, moim skromnym zdaniem, piękne elementy wykładni prokonstytucyjnej i prokonwencyjnej. Rozwinięcie tego ostatniego wątku wymagałoby jednak odrębnego, szerszego wywodu, a zapewne i tak niewielu czytelników mojej ścianki, przytłoczonych moim gadulstwem w elektronicznym wydaniu, dotarło do tego miejsca.
Nie zrezygnuję jednak z powtórzenia na koniec raz jeszcze, tyle tylko, że tym razem w innym kontekście, słów o tym, że historia bywa wielką ironistką. Otóż poprzednia ekipa rządowa nie znosiła takich dziwolągów, jak jakaś tam wykładnia funkcjonalna lub systemowa i za wszelką cenę starała się sędziom wybić z głowy takie brewerie, jak sięganie do zasad konstytucyjnych czy traktatowych przy odczytywaniu treści przepisów. „Stoi” w ustawie, że list żelazny może być wydany na wniosek prokuratora albo przy braku jego sprzeciwu, to „stoi”. Jest sprzeciw, to co tu wydziwiać, co tu interpretować? A może jednak w sprawie pana Michała K. trzeba będzie trochę powydziwiać, trochę pointerpretować, bo bez tego obrońcy nie będą w stanie wykonać żadnego ruchu? Oczywiście, interpretacja niczego nie zagwarantuje, niczego nie zapewni, ale przynajmniej otworzy jakieś perspektywy. Bowiem historia bywa wielką ironistką. Także historia zmian dokonywanych w przepisach, w tym również w przepisach kodeksu postępowania karnego. Także historia ostatnich lat.