Smutne niedopowiedzenie.

Rzetelny, uczciwy, dzielny sędzia, pan Adam Synakiewicz z Sądu Okręgowego w Częstochowie nie dowiedział się dziś, czy zgodne z przepisem art. 130 § 1 prawa o ustrojów sądów powszechnych było zarządzenie Ministra Sprawiedliwości o natychmiastowej przerwie w wykonywaniu przez pana sędziego czynności służbowych, a więc o odsunięciu go także od orzekania dlatego, że Pan Minister nie zgadzał się z treścią wydanych przez tego sędziego orzeczeń.

Jest mi niezmiernie smutno, że pan sędzia nie usłyszał dziś odpowiedzi na tak postawione pytanie. Pozostawmy jednak na boku jednostkową sprawę. Gorsze jest to, polscy sędziowie, a także polscy obywatele, nie dowiedzieli się dziś, a była po temu okazja, czy zgodne ze standardami konstytucyjnymi i międzynarodowymi jest sięganie przez polityka, którym jest w naszych uwarunkowaniach ustrojowych Minister Sprawiedliwości, po instrumentarium określone w art. 130 § 1 p.u.s.p. i odsuwanie sędziego od orzekania dlatego, że politykowi nie spodobał się rezultat wykładni zastosowanej przez sąd w konkretnej sprawie. Nie dowiedzieli się, czy sędzia dokonując wykładni przepisów prawa - która to interpretacja nota bene bazowała in concreto na orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz polskiego Sądu Najwyższego - może być choćby czasowo pozbawiony prawa orzekania, bowiem czynność orzecznicza zostanie potraktowana przez polityka jako schwytanie sędziego na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa umyślnego albo jako czyn, który z uwagi na jego rodzaj powoduje, iż powaga sądu lub istotne interesy służby wymagają natychmiastowego odsunięcia go od wykonywania obowiązków służbowych. Takie i tylko takie przesłanki upoważniają przecież - także Ministra Sprawiedliwości - do wskazania artykułu 130 § 1 p.u.s.p. jako podstawy prawnej odsunięcia sędziego od orzekania. Nie dowiedzieli się, czy decyzja podejmowana w takiej sytuacji przez polityka wobec sędziego znajduje rzeczywiste podstawy prawne w treści prawa o ustroju sądów powszechnych, czy też służy li tylko wywieraniu wobec sędziów tzw. efektu mrożącego. Z przyczyn wymienionych w drugiej kolejności czuję jeszcze większy smutek oraz rozczarowanie.

A nie dowiedział się tego wszystkiego pan sędzia Adam Synakiewicz, nie dowiedzieli się tego polscy sędziowie oraz polscy obywatele dlatego, że Sąd Najwyższy w składzie, w którym jako jego zawodowi członkowie zasiadali tzw. starzy sędziowie Izby Karnej - odbierający nominacje sędziowskie na kolejne szczeble, w tym do Sądu Najwyższego, jeszcze przed zmianą treści ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa - uznali za stosowne umorzyć postępowanie w sprawie z czysto formalnej przyczyny, która - ich zdaniem - nie pozwalała im na wyrażenie stanowiska merytorycznego. Jako tę przyczynę wskazali upływ terminu, na jaki sędzia został odsunięty przez polityka od możliwości podejmowania czynności urzędowych, w tym odsunięty od orzekania. Zaskakujące może być w tym kontekście to, że jeden z członków składu dziś orzekającego, w wydanej przed kilku laty książce, interpretując art. 130 p.u.s.p., pisał: „Należy zauważyć, że upływ miesiąca od daty wydania zarządzenia nie zwalnia sądu dyscyplinarnego od obowiązku dokonania kontroli zasadności przedstawionego zarządzenia. Oczywiście w takim przypadku sąd dyscyplinarny uznając zarządzenie za niezasadne nie może orzec o uchyleniu tego zarządzenia, ale ogranicza się do stwierdzenia jego niezasadności” (s. 151 jego komentarza, którego tytułu specjalnie nie wymieniam, albowiem w tej krótkiej refleksji nie chodzi o wskazanie palcem osoby, ale o wskazanie problemu). Porównał tamże, i słusznie to uczynił, tę sytuację z tą, w której sąd rozpoznając zażalenie na zatrzymanie orzeka o utrzymaniu w mocy albo uchyleniu zaskarżonej decyzji, bez względu na to, czy żalący jest faktycznie pozbawiony wolności w ramach zatrzymania, czy też przebywa na wolności; w tym ostatnim wypadku sąd stwierdza post factum bezpodstawność zatrzymania lub naruszenia przepisów prawa w czasie jego wykonywania (por. uchwałę SN z 4.07.1991, WZP 1/91, OSNKW 1992, z.1-2, poz. 10). Co więcej, jeszcze bardziej zaskakuje to, że tenże sędzia w innej sprawie brał udział w wydaniu orzeczenia stwierdzającego na gruncie art. 130 § 1 p.u.s.p., że: „Zawieszenie sędziego w czynnościach służbowych jest odpowiednikiem środków zapobiegawczych opisanych w rozdziale 28 k.p.k. Skoro tak, to uchwała w przedmiocie zawieszenia sędziego w czynnościach służbowych może być uznana za odpowiednik postanowienia o zastosowaniu środka zapobiegawczego” (postanowienie SN z 11.10.2002, SNO 33/02, LEX nr 470190), a od lat z niezmiennej, konsekwentnej linii orzecznictwa nie tylko Sądu Najwyższego, ale także sądów powszechnych wynika, że upływ terminu zastosowania środka zapobiegawczego (np. upływ terminu tymczasowego aresztowania) nie stanowi formalnej przeszkody w skontrolowaniu takiej decyzji. Co więcej, nie dezaktualizuje potrzeby kontroli odwoławczej postanowienia nawet w sytuacji, w której podstawą dalszego stosowania środka jest już inna decyzja procesowa (por. np. postanowienie SN z 1.06.2000, II KZ 59/00, OSNKW 2000, z. 5-6, poz.50). Czyżby inne reguły miały obowiązywać w wypadku, gdy kontroli powinna być poddana decyzja o odsunięciu sędziego od orzekania podjęta przez prezesa sądu lub sąd a całkiem inne reguły, gdy sędzia został pozbawiony możliwości orzekania przez Ministra Sprawiedliwości?

W teorii prawa mówi się czasem o ucieczce w formalizm. Niedawno o takich postawach pisała pani profesor Ewa Łętowska. Pisałem także i ja. Nie jest to postawa, którą ocenia się jako chwalebną w sędziowskim wykonaniu. Chciałbym wierzyć, że nie ucieczka od rzeczywistych problemów występujących w dziś rozpoznanej sprawie, ale inne względy kierowały sędziami, z którymi jeszcze niedawno zasiadałem razem w składach. Chciałbym zatem wierzyć, że w pisemnym uzasadnieniu - niezależnie od czysto formalnej treści dziś ogłoszonego orzeczenia - udzielą jednak odpowiedzi, na które przez rok oczekiwał pan sędzia Adam Synakiewicz i nie tylko on. Mam jeszcze nadzieję na to, chociaż po wysłuchaniu motywów ustnych nie jest to wielka nadzieja.

Na zakończenie, w jakimś sensie ciśnie mi się „na klawiaturę” słowo przepraszam. Bowiem chyba zbyt mało miejsca poświęciliśmy z moim przyjacielem, profesorem Piotrem Hofmańskim - w książce poświęconej metodyce pracy sędziego w sprawach karnych - opisowi niebezpieczeństw formalizmu w orzekaniu. Może jeszcze kiedyś zdążymy naprawić ten błąd. A na razie - przepraszam.

Stanisław Zabłocki
Stanisław Zabłocki
sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, w latach 1991–2014 członek Państwowej Komisji Wyborczej, w latach 2016–2020 prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Karną