Sprawiedliwi i błądzący

W filmie Sidneya Arthura Lumeta najpierw był tylko jeden sprawiedliwy, ale ten jeden przekonał jedenastu błądzących. Zmiana poglądów nie jest łatwa, ale może przynieść dobre owoce. Zatem z uwagi na jego finał tytuł obrazu powinien brzmieć nie „Dwunastu gniewnych ludzi”, ale raczej „Dwunastu sprawiedliwych”. Życie kreśli jednak bieg wypadków mniej budujący niż ten z filmowego scenariusza. Okazało się, że - co prawda - sprawiedliwych było trzech, ale nie potrafili przekonać ani jednego błądzącego. Cała reszta do końca pozostała gniewnymi. I tylko gniewnymi. Brak zmiany poglądów nie może w tym wypadku przynieść dobrych owoców. W ramach popieranego i przeze mnie systemu sankcji, nie chcę odwoływać się do rosyjskiego przysłowia, ale mogę to uczynić w nawiązaniu do internetowego korpusu języka polskiego i zawartej tamże, trawestującej to przysłowie, anegdoty o panience, która chce „i cnotę zachować i rubla zarobić”. Życie uczy, że najczęściej kończy się to tak, że nie ma ani cnoty, ani rubla. Ale co jeszcze ważniejsze, cnoty, tak jak i praworządności, nie powinno przeliczać się na żadną walutę. A po drugie, zakładając nawet to, że wbrew przysłowiu i jego anegdotycznej egzemplifikacji jakiś pieniążek jednak się trafi, trzeba - moim skromnym zdaniem - wielkiej naiwności, aby nie dostrzegać, że zasługę zdobycia rubelka w całości przypisze sobie ktoś inny, naszej cnoty szargać i tak nie przestanie, a nawet będzie to czynił z jeszcze większą zaciętością, pieniążek zaś zostanie zużyty na cele, które łatwo przewidzieć. Przynajmniej wydawałoby się, że bardzo łatwo przewidzieć. Tym większy szacunek dla trzech przewidujących i sprawiedliwych. Niestety, tylko trzech.

Stanisław Zabłocki
Stanisław Zabłocki
sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, w latach 1991–2014 członek Państwowej Komisji Wyborczej, w latach 2016–2020 prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Karną