II ZIZ 4/22 SN

Kilka uwag „na gorąco”.

Czy każda chwila radości musi być zmącona goryczą i smutkiem?

Radość z powodu utrzymania w mocy orzeczenia, które nie zezwalało na zatrzymanie pana sędziego Igora Tuleyi oraz radość z wydanego z urzędu orzeczenia o uchyleniu tej części wydanego niegdyś rozstrzygnięcia, które stanowiło o zawieszeniu pana sędziego i o obniżeniu mu wynagrodzenia, nie jest pełna.

Sąd Najwyższy nie zdecydował się bowiem na zajęcie z urzędu stanowiska także i co do tej części decyzji z 2020 roku, nazwanej „uchwałą”, która stanowiła „źródło” wszelkich dalszych kroków represyjnych podejmowanych wobec Igora Tuleyi, a więc co do samego tzw. uchylenia immunitetu, czyli zezwolenia na pociągnięcie pana sędziego do odpowiedzialności karnej. Sąd Najwyższy w drodze prounijnej wykładni przepisów prawa znalazł sposób na to, aby wypowiedzieć się także co do bezzasadności dwóch rozstrzygnięć zawartych w uchwale, która w ogóle nie była objęta tzw. polem zaskarżenia w tej sprawie, w której ogłosił swe rozstrzygnięcie w dniu dzisiejszym. I to jest powód mej radości – tak, było to bardzo potrzebne i możliwe. Niestety, nie podjął próby, aby w drodze prounijnej wykładni uczynić z urzędu jeszcze jeden krok i usunąć z obrotu prawnego rozstrzygnięcie zawarte w pkt 1. uchwały z 2020 roku, a więc to zezwalające na pociągnięcie Igora Tuleyi do odpowiedzialności karnej. I to jest powód mej goryczy i smutku. Bowiem bardzo smutne jest to, że Sąd Najwyższy stwierdza w uzasadnieniu swego dzisiejszego orzeczenia, iż pan sędzia Igor Tuleya nie popełnił żadnego przestępstwa, że te jego działania, które prokuratura wskazywała jako podstawę wniosku o uchylenie immunitetu, nie wypełniały ustawowych znamion czynu zabronionego, że miał on prawo słynne posiedzenie prowadzić w sposób jawny, a jednocześnie pozostawia w mocy tę część formalnie prawomocnej uchwały, która zezwala na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności za coś, co przestępstwem nie było, z pewną bezradnością stwierdzając, że w tym zakresie „krok należy do sędziego Tuleyi”. Znamy przecież stanowisko pana sędziego Tuleyi co do tego, czy z kroku tego skorzysta. Uważa on, iż skoro w przedmiocie pozbawienia go immunitetu wypowiedział się organ, który – według orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – nie był sądem, to ten immunitet nigdy nie został uchylony, a zatem składanie przezeń wniosku jest bezprzedmiotowe.

Zatem po dzisiejszej uchwale Sądu Najwyższego możemy nadal pozostawać w stanie schizofrenicznego wręcz pęknięcia, polegającego na tym, że skutki pkt. 1 rozstrzygnięcia Izby Dyscyplinarnej z 2020 roku zostały zniesione, ale prawomocna pozostaje podstawa represji stosowanych przez długie miesiące wobec Igora Tuleyi. Nadal możemy pozostawać w stanie niezrozumiałej, czy wręcz niepojętej dla opinii publicznej, przepaści pomiędzy stwierdzeniem Sądu Najwyższego, iż Igor Tuleya nie popełnił przestępstwa i jednoczesnym pozostawieniem przez tenże Sąd w mocy rozstrzygnięcia zezwalającego na prowadzenie przeciwko niemu postępowania karnego w związku z zachowaniem, o którym Sąd Najwyższy - jak to już wyżej zasygnalizowałem - zaświadczył, że przestępstwem nie było. Prawnicy mogą się spierać o to, czy jeśli znalazł się sposób na to, aby w postępowaniu, które zakończyło się dzisiejszą uchwałą, można było wyjść nie tylko poza granice zaskarżenia, ale także i orzec w pewnym zakresie co do decyzji objętej formalną prawomocnością, zatem w konsekwencji powinien znaleźć się sposób także i na to, aby wzruszyć inną część decyzji z 2020 roku.

Dla społeczeństwa spory takie są nie tylko hermetyczne, ale wręcz świadczące o nieżyciowości prawa. I to także przyczyna tego, że radość dzisiejszego poranka pomieszana jest ze smutkiem i goryczą. Prawo powinno być bowiem dla społeczeństwa jasne i zrozumiałe.

I tak zastanawiam się nad tym, czy skoro już Sąd Najwyższy w pewnym fragmencie ustnego uzasadnienia dzisiejszej uchwały odwoływał się do stanowiska ETPCZ w przedmiocie statusu, a precyzyjniej rzecz ujmując nie-statusu, zlikwidowanej Izby Dyscyplinarnej jako sądu, nie mógł w konsekwencji uchylić także orzeczenia z pkt 1. decyzji wydanej w 2020 roku przez organ o takim charakterze i np. umorzyć postępowanie w tym zakresie, co pozwoliłoby zapobiec opisanemu wyżej schizofrenicznemu pęknięciu. Ale to już wątek dla kolejnych prawniczych rozważań, do których zapewne trzeba będzie w przyszłości powrócić w bardziej uporządkowany sposób.

Stanisław Zabłocki
Stanisław Zabłocki
sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, w latach 1991–2014 członek Państwowej Komisji Wyborczej, w latach 2016–2020 prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Karną