Gdy wyroki wydaje partia rządząca ...

Protesty, które wylały się na ulicę polskich miast po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazania aborcji z powodu ciężkiej i nieodwracalnej wady płodu mają konkretnego adresata. Jest nim partia Prawo i Sprawiedliwość i osobiście Jarosław Kaczyński. Protestujący nie mają żadnych wątpliwości, że to oni odpowiadają za wydany wyrok,  intuicyjnie kierują swoją złość przed siedziby i biura poselskie partii rządzącej, a w Warszawie pod dom jej prezesa. W krążących po internecie relacjach live z protestów, bez względu na miasto, w którym się odbywają wybrzmiewa skandowane przez maszerujący tłum młodych ludzi oskarżycielskie " j..ć PiS" albo “wy…lać”. To prawda, że niektórzy aktywiści wcześniej protestowali także w obronie praworządności, ale struktura wiekowa i atmosfera obecnych protestów jest zupełnie inna. Jak mówią ich uczestnicy “grzeczniej już było”. W internecie pojawił się mem ze zdjęciem marszu idącym za banerem z czerwonym napisem na czarnym tle “JESTEŚMY ZANIEPOKOJONE”. Podpis pod zdjęciem pyta “Tak mamy protestować?”.

Jestem przeciwnikiem wulgaryzacji języka, ale rozumiem emocje i gniew młodych ludzi, którzy nagle poczuli, że rządzący posługując się fasadowym Trybunałem Konstytucyjnym właśnie zrealizowali plan narzucenia Polakom swojej wizji fundamentalizmu religijnego. Fundamentalizmu, w którym ważniejsze od przykazania miłości bliźniego jest posłuszeństwo surowym nakazom religijnym, a w bliższej perspektywie posłuszeństwo władzy, która jako jedyna wie, co dla jej obywateli jest dobre.

Ja reprezentuję trochę starsze pokolenie. Już od grudnia 2015 r. protestuję przeciwko zawłaszczaniu przez jedną partię polityczną wszystkich instytucji publicznych. Do znudzenia powtarzam, że niezależność sądów i trybunałów jest fundamentem państwa prawa oraz praw i wolności obywatelskich.

Często narzekano, że ten temat jest dla młodych niezrozumiały i obojętny, że średnia wieku na protestach przekracza 40 a nawet 50 lat. Do tego poza lipcem 2017 protesty nigdy nie były zbyt liczne, choć sygnałów zapowiadających haniebny wyrok z 22 października było aż nadto. Mimo to, chyba nikt do końca nie wierzył. Sama byłam przekonana, że znowu to odroczą jak wcześniej dezubekizację i RPO. Ale stało się. Może uznali, że teraz albo nigdy. A to dolało oliwy do ognia, bo tak ważnych społecznie spraw nie przeprowadza się pod osłoną szalejącej pandemii.

Dlatego tym razem na protestach jest inaczej. Są młodzi, są wkurzeni. Protestują po swojemu, w sposób, który wielu razi i wprawia zakłopotanie. Jest też wykorzystywany przeciwko nim. Ale w swoim gniewie są autentyczni, a w diagnozie kto za tym wyrokiem stoi bezbłędni. Choć bowiem wyrok Trybunału był podobno dla posłów PiSu spodziewany i  oczywisty, dopóki nie obsadzili Trybunału swoimi sędziami, przez ponad 25 lat z podobnym wnioskiem do Trybunału nie wystąpili.

Wyrok z 22 października 2020 r. jest namacalnym dowodem na to, że władza w demokratycznym państwie musi być podzielona i kontrolowana. Wydarzenia, których dzisiaj doświadczamy pokazuje, że coraz więcej młodych Polaków to rozumie i coraz więcej zorientowało się, że to ich także osobiście dotyczy.

Ewa Maciejewska
Ewa Maciejewska
sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi