Dlaczego nie wolno nam milczeć ?

Kiedy na początku lat 90 – tych ubiegłego wieku rozpoczynałem studia prawnicze, w powietrzu czuć było wolność! To brzmi jak banał, ale pamiętam, jak wielu wspaniałych wykładowców, którzy wreszcie mogli mówić to, co chcą, uczyło nas zasad stanowienia prawa i tego, jak jest ono ważne. My, studenci długie godziny poświęcaliśmy na dyskusje. W barze, na ul. Składowej, cuchnącym papierosami, kiepską kawą i okropnym czerwonym barszczykiem z papierka, spotykały się dzieci komuchów, inteligencji i zwykłych roboli. Kręciło nas prawo, śledziliśmy politykę i spieraliśmy się o to, jak Polska powinna się rozwijać.

Potem była aplikacja sędziowska. Ja, zwykły chłopak ze wsi, poznałem ikony sądownictwa. Wspomnę tylko ś.p. sędziów Zimocha i Balczarka, ale przecież było wielu innych. To oni uczyli mnie nie tylko prawa, ale etyki, szacunku do ludzi i odpowiedzialności.

Wreszcie upragniona asesura. Pierwsza sesja. Drżący głos, sucho w ustach… Na szczęście było się od kogo uczyć.

Pierwsze ślubowanie sędziowskie przed Prezydentem RP. Wyklepałem tekst ślubowania. Nie wgłębiałem się w niego…to nie było potrzebne. To, co tam zapisano było dla nas sędziów oczywiste!

Specyficzne jest to nasze środowisko. Mimo ciężkiej pracy potrafimy się bawić, żartować…ale są pewne nienaruszalne zasady. Kiedy jesteśmy na Sali, każdy z nas ma świadomość, że za chwile będzie musiał wydać wyrok czy ogłosić postanowienie, które podpisze swoim imieniem i nazwiskiem. Jeśli będzie to rozstrzygnięcie dobre i mądre, to być może wygasi jakiś konflikt, sprawi, że popłyną łzy szczęścia, albo przestaną płynąć łzy goryczy. Jeśli będzie błędne, to na sumieniu będziemy mieli to, do czego doprowadzi. Nie ukryjemy się za fasadą jakiejś partii, klubu parlamentarnego, rady ministrów. Każdy, kto przeczyta wyrok, będzie wiedział, że to ja go wydałem.

Tak, obdarzono nas ogromną władzą. Wolno nam pozbawiać wolności, rozwodzić małżonków, odbierać dzieci rodzicom, pozbawiać ludzi majątków, zasądzając olbrzymie odszkodowania i wiele innych rzeczy! Każdy, kto uważa, że pławimy się w tych przywilejach, powinien choć raz usiąść za stołem sędziowskim i orzec w sprawie, gdzie matka alkoholiczka zaniedbuje dzieci, ale je kocha i one kochają ją, mimo, że chodzą brudne i głodne…czy lepiej je odebrać i zapewnić im czystość i sytość w domu dziecka i ból niezrozumienia, bo nie ma mamy - czy zaryzykować i zostawić je z matką, która w pijanym widzie może im krzywdę zrobić?

Albo osądzić sprawę pomówionego w trakcie rozwodu ojca o molestowanie dzieci. Skazać i napiętnować go na resztę życia i odłączyć definitywnie od dzieci? A jeśli to tylko pomówienie, żeby mężowi dokopać? Uniewinnić…a jeśli to błąd, to skazać dzieci na dalsze lata molestowania?

Potraktować łagodnie szanowanego obywatela, który broni własnej posesji i bezbronnemu żulowi zadaje kilkanaście ran nożem, bo taka jest presja mediów i opinii publicznej…a jeśli następnym razem potraktuje w ten sposób dziecko, które wskoczyło po piłkę do jego ogródka?

Wydać wyrok i podpisać się własnym nazwiskiem. Potem napisać kilkadziesiąt stron uzasadnienia i myśleć…czy się nie pomyliłem. Jestem tylko człowiekiem…

Kiedy zaczynałem służbę sędziowską też byli ludzie niezadowoleni. Przecież co najmniej jedna strona zawsze z sali wyjdzie niezadowolona. Ale mając czyste sumienie i za sobą autorytet i wsparcie Państwa łatwiej było znosić krytykę.

Dzisiaj moje sumienie dalej jest czyste, ale Państwo, w imieniu którego wydaję wyroki, poprzez władzę wykonawczą i ustawodawczą pokazuje mnie społeczeństwu jako symbol korupcji, postkomuny i zepsutej oligarchii. „Władza” ochoczo podsyca mowę nienawiści odsądzając nas od czci i wiary. Pod pozorem reform dokonuje zmian personalnych, obsadzając funkcje karierowiczami i miernotami – są wśród nas, jak w każdym środowisku – byle tylko wierni byli. O moich mistrzach, których pamiętam jako ludzi sumienia i zasad, mówi, że to byli komuniści. O moich kolegach, którzy w przytłaczającej większości ciężko tyrają rozstrzygając setki spraw rocznie, „Władza” mówi, że to święte krowy, które nic nie robią, biorą kasę i chowają się za immunitety.

Mniejsza o mnie. Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie. Gorsze jest to, co „Władza” robi mojej Ojczyźnie. Tworzy się prawo na kolanie, które ma tylko jeden cel – dać „Władzy” więcej władzy. Zabiera się ludziom wolność w wyrażaniu poglądów. Dzieli się Polaków na dobrych – bo naszych - i złych, bo nas krytykują. Zmienia się poglądy i projekty, jeśli tylko sondaże pokazuję, że tąpnęło poparcie.

Czy wolno nam milczeć?

Dopiero w tych czasach aktualizuje się rota ślubowania sędziowskiego: (…)stać na straży prawa (…) kierować się zasadami godności! Jeśli chcemy być wiarygodni w wymierzaniu sprawiedliwości. Jeśli chcemy dalej orzekać na podstawie Prawa i w zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli nie chcemy, aby o obliczu polskiego sądownictwa decydowały miernoty i karierowicze bez refleksji etycznej i kręgosłupa zasad. Jeśli nie chcemy, by i następna „Władza” szła w tym samym kierunku i w podobny sposób traktowała nasze dzieci…Nie wolno nam milczeć!!!

Grzegorz Gała
Grzegorz Gała
sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi