Sędzia nie jest urzędnikiem, statystyka nie jest wrogiem sędziego

Nie ma sensu dyskutować o tym, że nadzór administracyjny nie może ograniczać niezawisłości sędziowskiej. Statystyka jest narzędziem wykorzystywanym w nadzorze administracyjnym. Nie oznacza to, że statystyka jest wrogiem sędziowskiej niezawisłości. Każde narzędzie może być używane do czynienia dobra lub zła.

W każdym sądzie zbierane są ogromne ilości danych statystycznych. Na poziomie krajowym informacje z poszczególnych sądów tworzą prawdziwy ocean danych. Nic tylko czytać, analizować i wyciągać wnioski. Problem w tym, że wielu, chociaż biorą się za zarządzanie sądami, nie chce czytać, nie potrafi analizować, a wnioski wyciąga nierzetelnie lub nielogicznie. Ze statystyk wyciąga się to, co jest potrzebne do uzasadnienia danej tezy.

Oczywistą patologią jest ograniczanie się do wniosku, że statystycznie jest słabo, bo załatwia się znacznie mniej spraw niż ich wpływa. Mnie sędziego takie stwierdzenie nie interesuje. W imię statystyki nie będę kończył więcej spraw bez refleksji nad poszczególnymi przypadkami. Każdy obywatel ma prawo do rzetelnego procesu. Nie można kończyć spraw przed wyjaśnieniem okoliczności istotnych dla wyrokowania. Załatwiając bardzo dużo spraw nie poświęcam poszczególnym przypadkom dostatecznie dużo uwagi. Częściej robię błędy, które zawsze kogoś krzywdzą.

Statystyka powinna być wykorzystywana do analizy sytuacji, śledzenia tendencji określonych zjawisk i wyrównywania obciążeń. Na jej podstawie można podejmować decyzje, które zapewniają wsparcie orzeczników przez racjonalne gospodarowanie często zbyt skromnymi możliwościami kadrowymi i organizacyjnymi. Statystyka powinna służyć argumentacji nakierowanej na zdobywanie nowych kadr, jeśli jest to potrzebne i możliwe. Dzięki takiemu podejściu praca całego sądu może być bardziej efektywna z pożytkiem dla obywateli i satysfakcją dla sędziów. Można pokusić się o stworzenie sprawnie funkcjonującej „fabryki wyroków”, ale rozumianej jako struktura organizacyjna, która służy wsparciu sędziów w szybkim i mądrym rozstrzyganiu spraw. Oczywiście czasem po wielowątkowej analizie statystyk okaże się, że z naszej pracy można wycisnąć więcej. No cóż, jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi. Nie obrażajmy się, że nasza praca podlega ocenie pod kątem efektywności.

Z tego co napisałem wynika, że statystyka nie musi być wrogiem sędziego. Porównujmy się z innymi dla wykazania naszych potrzeb, możliwości i rzeczywistych warunków pracy. Oczywiście nie chodzi o to, że sędziowie mają koncentrować się na statystykach. Jednak w sytuacjach trudnych, gdy musimy bronić się przed wydumanymi zarzutami lub potrzebujemy wsparcia dla naszego wydziału, odwołujmy się do danych. Oczekujmy od prezesa rzetelnego zbadania sytuacji. Zdecydowanie wolę prezesa, który potrafi przeprowadzić wielowątkową analizę statystyk i na tej podstawie podejmować decyzje niż prezesa lekceważącego wymowę liczb. W tym drugim przypadku decyzje podejmowane są na zasadzie odwoływania się tylko do własnych doświadczeń (w moim pionie praca jest ciężka), odczuć (wydaje mi się, że tak jest), doświadczeń innych osób (powiedzieli mi, że… a ja im ufam), widzi mi się (bo ja tak mówię, bo ja tak chcę), sympatii (lubię was, to pomogę), antypatii (podpadliście mi, to ja wam pokażę), kumoterstwa („mordo ty moja”) lub tzw. ślepych bagnetów (tak jest panie ministrze, będzie zrobione). Żadna z tych metod nie przekonuje mnie. Każda z nich jest ekstremalnie nietransparentna i razi dowolnością, która wielu może krzywdzić.

Krzysztof Kacprzak
Krzysztof Kacprzak
sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi