Tak sąd widzą … jak o nim piszą
Jednym z problemów sądów jest ich zły wizerunek, który jako sędziowie staramy się (przynajmniej większość z nas) systematycznie poprawiać swoją codzienną pracą. Faktem jest jednak, sięgając np. do raportu CBOS z marca 2017 r. pt. „Społeczne oceny wymiaru sprawiedliwości”, że tylko 18 % osób bazuje przy ocenach funkcjonowania sądów na własnych doświadczeniach, dodatkowo 21 % opiera się tu na doświadczeniach i relacjach innych osób. Poglądy aż 54 % badanych oparte są głównie na doniesieniach medialnych. Dodajmy, że w podobnym badaniu przeprowadzonym parę lat wstecz (w 2012 r.) było to jeszcze więcej bo aż 61 %. Pokazuje to ogromną rolę dziennikarzy, polityków i organizacji społecznych w kreowaniu wizerunku sędziów oraz postrzegania sądów, bynajmniej nie negując faktu, że jednak najwięcej i tak zależy od samych sędziów.
W ostatnim czasie Fundacja Court Watch Polska ogłosiła swój doroczny raport z Obywatelskiego Monitoringu Sądów - za lata 2017/2018. Działalność Fundacji sobie bardzo cenię, bo nigdy nie jest za wiele rzeczowej i obiektywnej, zewnętrznej krytyki. Kilkakrotnie widywałem jej wolontariuszy w moim sądzie, chyba nawet przynajmniej raz miałem okazję gościć ich na własnej rozprawie. A że w tym roku szczególnie wizytowane były właśnie sądy łódzkie (aż 23 % przypadków), w tym zwłaszcza mój macierzysty Sąd Okręgowy w Łodzi (aż 693 obserwacje), materia raportu było bliska mojemu sercu.
Konkluzja opracowania była tyleż niepokojąca co bardzo chwytliwa medialnie. Oto odnotowano „znaczący (podkreślenie autora) wzrost obserwacji, gdy zdaniem wolontariusza sędzia zachował się w sposób niekulturalny lub agresywny” a także stwierdzono „pogłębianie się problemu niepunktualności”. Autorzy raportu zwracali przy tym uwagę na okoliczność, że „w obliczu – wydawać by się mogło – powszechnego wśród sędziów zwiększenia świadomości, że relacje z obywatelami będą decydować o przyszłości niezależności władzy sądowniczej – takie pogorszenie wskaźników traktowania obywateli w sądach wręcz zaskakuje”.
Podłamany tym faktem, postanowiłem jednak przeanalizować dane z tegorocznego raportu i porównywać je z latami ubiegłymi. Znalazłem w raporcie wzmiankę, że w tegorocznej edycji monitoringu (2017/2018) występowanie u sędziów zachowań agresywnych lub niekulturalnych ujawniono w 3% obserwacji. Z załączonego wykresu wynikało jednak, że na 3788 uwzględnionych obserwacji takich przypadków było w skali kraju 99 (a zatem 2,62 %). Wyraźnie doszło tu do zaokrąglenia owych danych w górę. Sięgnąłem jednak jeszcze do raportów wcześniejszych. Za lata 2016/2017 na 2511 obserwacji stwierdzono w polskich sądach 66 takich zachowań. Prosta arytmetyka wskazuje, że było to wtedy 2,63 % przypadków. Z kolei raport za lata 2015/2016 mówi o 134 takich przypadków na próbie 4316, co stanowi już 3,1 % Zaznaczono przy tym, że doszło wtedy do pogorszenia takich sytuacji, bo rok wstecz (2014/2015) podobnych incydentów miało być tylko ok. 2 %. Reasumując, o żadnym pogorszeniu się wyników w tym roku nie ma mowy, wprost przeciwnie - nastąpiła stabilizacja względem roku ubiegłego i minimalne polepszenie w stosunku do wysokiej bazy lat 2015/2016. Taka konkluzja bynajmniej nie powinna uspokoić sumienia rzetelnego sędziego, ale jednak brzmi dużo lepiej niż idący w eter wniosek, że jeszcze się nam pogorszyło.
Próbowałem ustalić opisany fenomen u Prezesa Fundacji p. Bartosza Pilitowskiego. Uprzejmie wskazał mi tylko, że oparł swoje dane na porównaniu procentowym z tych sądów, w których było najwięcej obserwacji. Na stronie 164 raportu rzeczywiście znajdziemy taką tabelę, obejmującą wszak tylko 34 polskie sądy różnego szczebla (gdy tymczasem samych apelacyjnych i okręgowych mamy w Polsce 56). Już pobieżna jej analiza wykazuje przy tym brak tożsamości listy sądów w poszczególnych latach bo np. w 2016/2017 r. w ogóle nie uwzględniono Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. Tymczasem okazał się on być jakimś lokalnym polskim centrum nieuprzejmości sądowej, bo w okresie 2017/2018 r. wskaźnik sytuacji związanych z nagannym zachowaniem się sędziego na sali rozpraw wynosił tam aż 15 % (przy średniej krajowej 2,62%). Nie rozumiem sensu opierania się - co niestety uczyniła Fundacja - przy podobnych wyliczeniach na w istocie nieporównywalnych danych. Przy dużej liczbie obserwacji zdecydowanie bardziej miarodajne byłoby właśnie wyciągnięcie średniej z wyników ich wszystkich (tak zresztą Fundacja czyniła do tej pory), a więc z uwzględnieniem tych liczb, które przywołałem na początku.
Gdy chodzi o opóźnienia, w najnowszym raporcie wskazuje się, że niepunktualne rozpoczęcie rozprawy dotyczyło 56 % spraw, przy czym średnie notowane przez wolontariuszy opóźnienie dla wszystkich rozpoczętych niepunktualnie rozpraw wynosi około 15 minut, najczęściej nie przekraczając jednak 10 minut. Znów zajrzałem do lat ubiegłych. W raporcie za 2016 /2017 zawarte są bardzo zbliżone dane (różnica to tylko 54 % opóźnionych rozpraw). Zwrócono nawet wtedy uwagę, że podobne opóźnienia „notowano w latach poprzednich, przez co można stwierdzić, że obecność i skala tego problemu zasadniczo pozostaje bez zmian”. Doszło zatem do minimalnego pogłębienia się problemu opóźnień ale wydaje się, że przy próbie wynoszącej 3776 wizytacji różnica 2 % to są już raczej granice błędu statystycznego.
Podane przeze mnie zastrzeżenia nie mają bynajmniej na celu usprawiedliwiać ewidentnych uchybień w pracy sędziów. Jest z pewnością jeszcze wiele do poprawy w zakresie funkcjonowania sądownictwa, także na tym polu, które analizowałem. Wiele opisanych w raporcie reakcji było wprawdzie pozytywnych, a w kategorii zachowań agresywnych i nieuprzejmych jednak w aż ponad 90 % przypadków wolontariusz nie ujawnił żadnych nieprawidłowości w obserwowanej pracy sędziego. Niektóre przykłady negatywnych zachowań sędziów jednak żenowały i załamywały. Do tego rzeczywiście można by w obliczu obecnych „reform” oczekiwać większej dbałości sędziów o ich własnych wizerunek. Warto tu jednak odnotować, że obecnie ewentualna poprawa tych zachowań poszłaby już na konto przeprowadzanych zmian i niepopularnych nowych prezesów sądów z nadania Ł. Piebiaka. Tym chyba trzeba nieco tłumaczyć ograniczoną motywację sędziów. Wszak nic tak skutecznie nie demotywuje do lepszej pracy jak odwoływanie osób kompetentnych i obserwacja niezasłużonych awansów z nadania politycznego czy po znajomości z ministrem. Nie zamierzam też jakoś wybielać sądów łódzkich, chociaż akurat Sąd Okręgowy w Łodzi w zakresie zachowań sędziów na obu polach w porównaniu z rokiem ubiegłym odnotował istotną poprawę. Dla sędziego z Łodzi jest bowiem smutną konstatacją, że nie znajdziemy w raporcie choćby jednego łódzkiego sędziego, którego postawa byłaby na tyle pozytywna aby nazwisko sędziego zostało tam ujęte. Zastanawia mnie jednak treść końcowych wniosków obecnej opinii, wyraźnie zbyt stanowczych jak na prezentowane dane liczbowe. Niepokoją zwłaszcza gdy się je chce skonfrontować z ostatnimi „reformami” wymiaru sprawiedliwości, ostro protestowanymi przez środowisko sędziów. Skąd się zatem wzięły tak medialnie nośne konkluzje, stawiające sędziów w niekorzystnym świetle, a chętnie zaraz wykorzystane przez dziennikarzy i polityków? Myślę, że jest to bardzo dobre pytanie do władz Fundacji.