Dobra praca, ale się nie opłaca!
Konferencja przedstawicieli rządu (m. in. Marek Suski, Michał Wójcik, Marek Łukaszewicz) z udziałem przedstawicieli 8 związków zawodowych pracowników sądownictwa i prokuratury na temat trudnej sytuacji płacowej, która odbyła się w dniu 24 stycznia 2019 r. w Warszawie, nie przyniosła przełomu. Zdaniem strony rządowej pieniędzy w budżecie na rok 2019 po prostu nie ma, a z próżnego i Salomon nie naleje. Co najwyżej można zatem kontynuować rozmowy co do budżetu na kolejne lata. Wcześniej uzgodniony termin rozmów piątkowych – 25 stycznia 2019 r. – został przełożony na nieokreślony termin.
Argument braku pieniędzy jest trudny do podważenia. Z drugiej jednak strony, koniunktura gospodarcza jest najlepsza od wielu lat, a na pewne rzeczy pieniędzy starcza, a na inne nie. Dlatego, z tego jak dzielone są publiczne pieniądze, społeczeństwo powinno skrupulatnie rządzących rozliczać, bez względu na barwy i sympatie polityczne.
Praca w tzw. budżetówce ma swoje zalety. Jest pewna i daje bezpieczeństwo socjalne. Jednak wysokość płacy urzędników sądowych od dłuższego czasu mocno rozjechała się ze średnią płacą w gospodarce, która systematycznie rośnie (w II kwartale 2018 r. brutto 4.521,08zł M.P. z 2018 r., poz. 764). Z drugiej strony, kwalifikacje potrzebne do należytego wykonywania pracy sekretarza sądowego nie należą do najbardziej podstawowych. Do tego, z roku na rok dramatycznie zwiększa się liczba spraw rozpoznawanych przez sądy, proporcjonalnie zatem zwiększa się liczba obowiązków po stronie pracowników. W naturalny sposób wraz z postępem technologicznym rośnie też stopień informatyzacji, co wiele spraw znacząco upraszcza, ale też wymaga większych kwalifikacji przy obsłudze nowych narzędzi pracy. Stosunkowo łatwo było zorganizować studentów do protokołowania rozpraw w czasie zwolnień lekarskich pracowników, ale ich praca to był tylko drobny ułamek codziennych obowiązków kadry urzędniczej sądów, nie mówiąc już o braku uprawnień do nagrywania czy nieznajomości języka protokołów sądowych. Żaden z tych studentów nie byłby też pewnie zainteresowany pracą urzędnika sądowego na stałe, za pensję na poziomie lub nie wiele wyższą niż najniższa krajowa.
Pracownicy sądów są grupą zawodową o małym potencjale nacisku na rządzących co do podwyżki wynagrodzeń. Procedura wejścia w spór zbiorowy jest bardzo skomplikowana, a możliwe legalne formy protestu ograniczone. W naszym okręgu protokoły rozbieżności zostały podpisane w Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia i w Sądzie Okręgowym. Otwiera to drogę do oflagowania i oplakatowania budynków sądowych. Prawa do strajku pracownicy wymiaru sprawiedliwości nie mają. W Sądzie Okręgowym kontynuowane będą 15-minutowe protesty śniadaniowe przed budynkiem sądu. Znowu od strony placu, bo chodnik na ulicy Narutowicza, jak się okazało, jest nie do zaakceptowania przez kierownictwo sądu. Pojawił się też pomysł tzw. antywalentynek.
Od grudnia 2018 r. naszym pracownikom udało się trochę zwrócić uwagę na problem swoich wynagrodzeń, jednak władze centralne dramatyzmu sytuacji nie widzą. Z kolei kierownictwo sądu niby problem rozumie, ale na centralę zbyt mocno nie naciska, a eskalacji protestu, ze zrozumiałych względów, nie jest przychylne. Sędziowie, pełnomocnicy, a nawet strony są życzliwe, ale tej życzliwości do przysłowiowego garnka się nie włoży. Jaka jest zatem perspektywa? Nie chce być złym prorokiem, ale widziałam transparenty „Dobra praca, ale się nie opłaca”. Oby jak najdłużej nasi pracownicy z tej oczywistej prawdy, nie chcieli zrobić oczywistego użytku. Bo jak odejdą, to nowych za te pieniądze nie znajdziemy, a już na pewno nie z takimi samymi kwalifikacjami i umiejętnościami. Doświadczenie życiowe podpowiada, że pieniądze, jak trzeba, to w przepastnym budżecie państwa znajdują się. Wszystko jest tylko kwestią priorytetów.